Reklama

Zacznę od tego, że mam już dwóch synków i córeczkę, a w drodze kolejny synek. Jestem bardzo szczęśliwa, nie wyobrażam sobie nie mieć dużej rodziny. I nie chodzi wcale o mnie i moje zachcianki. Po prostu wiem, że bracia i siostry bardzo się w życiu przydają.

Reklama

Nie zostawiłabym dziecka samego na świecie

Oboje z mężem pochodzimy z rodzin wielodzietnych, dlatego wiemy, jakie to ważne. Oboje wcześnie straciliśmy rodziców. Moi zmarli na raka, zanim skończyłam 30 lat. Mama mojego męża też umarła, gdy Kamil miał zaledwie 18 lat, a ojciec odszedł od rodziny jeszcze wcześniej. Nie wiem, co by z nami było, gdyby nie rodzeństwo.

Wiadomo, różnie w życiu bywa, nie mogłabym urodzić jednego dziecka i codziennie mierzyć się z myślą, że kiedyś zostanie samo na świecie.

Jest jeszcze sprawa wychowania. Odkąd pamiętam, w domu był gwar, nasze śmiechy, bieganina, wiadomo, kłótnie też, ale to taka nauka życia. To był najpiękniejszy czas, tak to wspominam. Na siostry zawsze mogłam liczyć, nawet gdy byłyśmy gotowe oczy sobie wydrapać, to potem zawsze się godziłyśmy. Mnóstwo się od nich nauczyłam. I tak jest do tej pory. Wiem, że mam na świecie najbliższe duszyczki, nie jestem sama.

Uważam, że jedynacy tracą tak wiele, nie uczą się współżycia w domu z rodzeństwem, konstruktywnych kłótni, godzenia się, dzielenia... A potem idą w świat i zostają im tylko ci starzy rodzice. Albo i nie...

Dlatego wciąż się dziwię rodzicom jedynaków. Jeśli dużo zarabiają, mają dom, zdrowie, to dlaczego skazywać dziecko na życie w pojedynkę? To trochę takie samolubne. Niestety, my, rodzice, nie zastąpimy dzieciom innych ludzi.

Ewa

Jeśli chcesz się podzielić swoją historią, napisz do nas: redakcja@mamotoja.pl. Czytamy wszystkie listy i zastrzegamy prawo do wyboru najciekawszych oraz do ich redagowania lub skracania.

Zobacz też:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama