Prawdziwe historie: nie mam męża, ale nadal mam rodzinę
Mąż zostawił mnie dla młodszej. Byłam tak wściekła, że chciałam go zabić. Choroba jego taty pozwoliła mi inaczej na niego spojrzeć - opowiada 31-letnia Monika.
Kiedy Paweł odszedł, robiłam wszystko, by zatruć mu życie. Nie zauważyłam, że w ten sposób najbardziej krzywdzę siebie i córkę.
Mam ochotę rzucić się mu do gardła
Światła samochodu Pawła omiotły okna pokoju, potem zgasły.
– Tatuś! – krzyknęła Paulina, zrywając się z kanapy, gdzie od dobrej godziny czekała na mojego jak zawsze spóźnionego eksmęża.
Paweł stanął w progu i wziął ode mnie plecak małej. – Masz ją odwieźć jutro punktualnie o dziewiętnastej – warknęłam, chcąc zatrzasnąć drzwi, ale przytrzymał je ręką.
– Monika, chciałbym porozmawiać... – zaczął, ale nie dałam mu dojść do słowa.
– Czegokolwiek chcesz, możesz to załatwić z moją adwokat, a teraz się wynoś – syknęłam. Przez chwilę niezdecydowany stał w progu, potem mruknął, że sama jestem sobie winna i ruszył do samochodu. O nie, tego już za wiele!
– Ja jestem winna?! A kto rozwalił nasze małżeństwo i uciekł z tą farbowaną na żółto flamą, kto zostawił mnie z dzieckiem, kto... – zaczęłam krzyczeć.
– Opanuj się, Paulina patrzy – rzucił, posyłając mi wściekłe spojrzenie.
Kątem oka zerknęłam na córeczkę i od razu poczułam wyrzuty sumienia. Stała przy samochodzie, tuląc swojego pluszowego zająca i wyglądała tak, jakby zaraz miała się rozpłakać. No tak, Paulina ma dopiero cztery lata i nie za bardzo wie, co się dzieje, a ja stale urządzam w jej obecności takie sceny. Za każdym razem, kiedy Paweł ma po nią przyjechać, obiecuję sobie, że będę opanowana i chłodna, ale kiedy tylko go widzę, mam ochotę rzucić mu się do gardła. Tak jak dzisiaj...
Dlaczego tata nie może mi czytać przed snem?
Następnego dnia odwiózł ją na czas, za to znowu chciał o czymś pogadać. Może nawet bym się zgodziła, ale kiedy zobaczyłam, że ma na sobie kiczowaty krawat, który dostał od tej swojej nowej dziuni, od razu się we mnie zagotowało.
– Chyba wyraziłam się jasno – chcesz czegoś, dzwoń do mojej pani adwokat – warknęłam, zatrzaskując drzwi.
– Pa, tatusiu – powiedziała cicho Paulina, a potem przez kwadrans patrzyła w okno, licząc na to, że ojciec wróci.
– Czemu tatuś nie może mi teraz czytać przed snem? – zapytała, kiedy ją kąpałam. Bo jest zakłamanym, podłym draniem, który uciekł z nowo poznaną barmanką, córeczko – ironizowałam w duchu, ale na głos powiedziałam, że tatuś bardzo ją kocha, chociaż nie może z nią mieszkać. W kółko pytała dlaczego, wreszcie udało mi się zająć ją czymś innym.
Zobacz także: Prawdziwe historie: Woli karierę od wychowywania córki