Miałam kiedyś lepsze zdanie o Julii, mojej kuzynce, która jest chrzestną matką mojego Ignasia. Do dziś pamiętam szok, kiedy otwieraliśmy koperty na komunii mojego synka rok temu. Żeby tak poskąpić własnemu chrześniakowi?

Reklama

Wstydu sobie narobiła

Płaciłam całe 250 zł za talerzyk, jak wyprawiałam komunię synowi. Nie żałowaliśmy z mężem, w końcu to jedyny raz w życiu taka uroczystość. Było pięknie i niczego nie żałuję. Ale goście, no cóż...

Nie myślałam, że komunia mi się zwróci w całości, ale goście przynajmniej nie powinni sobie wstydu robić i przychodzić z pustymi rękami. No jak to wygląda? A od chrzestnej to przecież wypada, żeby dziecko dostało coś porządnego albo chociaż sensowną gotówkę.

Na naszą komunię przyszli całą rodziną, we czwórkę, więc łatwo sobie policzyć, ile za nich zapłaciłam. Spodziewałam się, że się wykażą, ale chrzestna włożyła Ignasiowi do koperty 400 zł. I żadnego innego prezentu! Już nawet dalsze ciotki dały więcej. Szkoda, że nie widziała, jak Ignasiowi było potem przykro.

W tym roku komunia jej Zuzi. Dam jej może ze 300 zł i ani grosza więcej.

Zobacz także

Renata

Jeśli chcesz się podzielić swoją historią, napisz do nas: redakcja@mamotoja.pl. Czytamy wszystkie listy i zastrzegamy prawo do wyboru najciekawszych oraz do ich redagowania lub skracania.

Zobacz też:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama