Miałam Ulę za rozsądną kobietę, nie wiem, co jej strzeliło do głowy. Chyba pomyliła komunię z wypadem nad jezioro. Szkoda tylko, że to ja musiałam świecić oczami przed całą rodziną.

Reklama

Ubrała się jak na grilla, a przecież to komunia święta!

Poruszam temat ubioru na ważne uroczystości, a komunia święta mojej wnuczki to wyjątkowa okazja. Przeżywałam to bardzo jako osoba wierząca i kochająca babcia. Wypada się ubrać przyzwoicie z szacunku dla gospodarzy, innych gości, no i przede wszystkim z szacunku dla tego wydarzenia. Przecież cała rodzina patrzy, a tak rzadko się widujemy!

Wszyscy się postarali, moja córka z rodziną wyglądali przepięknie, wnuczki miały odświętne sukieneczki, welony i pantofelki, moja Martyna w świetnie skrojonej garsonce, no po prostu cudo. Sama kupiłam sobie na tę okazję nową sukienkę i kapelusz. Ale jak zobaczyłam Ulkę i jej dzieci to mnie wmurowało.

Proszę sobie wyobrazić, że synowa przyszła na komunię w zwykłych dżinsach i zarzuconej byle jak koszuli. Nie pierwszej młodości zresztą. Jeszcze żeby tylko siebie tak wystroiła, ale dzieci nie wyglądały lepiej. Mateuszek miał wygniecione szorty i, o zgrozo, crocsy na nogach, a Malwinka jakąś marną, dresową sukienkę. No kto to widział! Wstydu się takiego najadłam, jak nigdy w życiu! Jej mąż, a mój syn, też chyba przy niej zgłupiał do reszty, bo nawet garnituru nie włożył, tylko zwyczajną koszulę w kratę. Jakby na grilla przyszli!

Czy ja się mylę, czy dzieci należy uczyć szacunku i dostosowywać ubiór do okazji? Pokazywać, co wypada, a co jest w złym guście? A czego te biedactwa się uczą? Chyba tylko olewactwa. Degrengolada i tyle.

Zobacz także

Zofia

Jeśli chcesz się podzielić swoją historią, napisz do nas: redakcja@mamotoja.pl. Czytamy wszystkie listy i zastrzegamy prawo do wyboru najciekawszych oraz do ich redagowania lub skracania.

Zobacz też:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama