„To nie wina konia, że stratował dziecko. Gdzie byli dorośli, wyłączyli myślenie?" [LIST DO REDAKCJI]
Wczorajsza śmierć 4-letniego chłopca sprawiła, że nie mogłam spać. Jako matka 5-letniej córki i osoba, która od 7. roku życia jeździ konno, muszę przyznać, że szarpią mną skrajne uczucia. Z jednej strony: ogromne współczucie dla rodziców tego chłopczyka. Podobno widzieli na własne oczy, jak koń tratował ich synka. I to oni pierwsi rzucili się dziecku na pomoc.
Z drugiej strony: chyba nigdy nie będę w stanie pogodzić się z bólem i śmiercią tego chłopczyka. Ci rodzice przecież muszą wiedzieć, że to nie był żaden losowy wypadek. Że każdy, kto choć trochę zna konie, doskonale wie, co może się wydarzyć! „Jaki jest koń, każdy widzi”: wielki, ciężki, silny! A każdy, kto choć trochę zna konie, wie, jak łatwo mogą wpadać w popłoch.
Kury ok, ale koń na podwórku???
Media powtarzają po sobie, że koń znajdował się na podwórku. Tym samym, co 4-letnie dziecko. Mam nadzieję, że to po prostu jakieś niepełne informacje. Ponieważ nie mieści mi się w głowie, że ktoś trzyma na podwórku konia. Nie gęsi, nie kaczki, nie kury, tylko konia. Na podwórku, po którym biega 4-latek…
Chciałoby się napisać: zero wyobraźni. Albo właśnie przeciwnie: zbyt wybujała wyobraźnia. Wyobrażenie sobie, że koń to jednorożec. Dzielny, baśniowy, zwiewny, tęczowy, który nikomu nie robi krzywdy i w razie czego (gdy coś mu się nie spodoba) po prostu stuknie kopytkiem i zniknie jak kamfora. I najwyżej zostawi po sobie tęczowe poopsie.
Im większa miłość do koni, tym większa świadomość
Jestem wściekła. Przez 40 lat nie widziałam, by ktoś przy dziecku nie trzymał konia mocno za kantar, nie był w 100 procentach czujny. Pamiętam, kiedy jako 6-letnie dziecko podbiegłam do klaczy i przytuliłam się do zadu. Wujek chwycił mnie i wziął całą siłę kopnięcia na siebie. Wiedział, że musi być czujny. Znał się na koniach. Byłam przerażona, ale zrozumiałam, że to żywe zwierzę, z którym naiwny człowiek nie ma żadnych szans. Że to nie przytulanka, a nie duży kociak ani duży psiak. Choć wiele osób porównuje konie do psów (łakomstwo), to jednak nikt nie ma wątpliwości, ile waży koń, a ile pies. Ile siły ma pies, a ile koń.
Szanujmy konie. Szanujmy ich wrażliwość i indywidualne charaktery. To, że celowo nigdy nikogo nie podepczą. Że potrafią być wierne, wdzięczne, piękne, cudowne. Że sygnalizują swoje uczucia i stany. Wystarczy spojrzeć na ich uszy! Jeśli komuś nie mieści się w głowie, że koń może zabić – lepiej postawmy na podwórku konika na biegunach.
Marta
Od Redakcji: Jeśli chcesz się podzielić swoją historią, napisz do nas: redakcja@mamotoja.pl. Czytamy wszystkie listy i zastrzegamy prawo do wyboru najciekawszych oraz do ich redagowania lub skracania.
Zobacz też:
- „Rodzina zwala się do nas na urlop z dziećmi. Wypoczywają, gdy ja w ciąży zasuwam po gospodarstwie” [LIST DO REDAKCJI]
- "Dwa miesiące temu urodziłam. Teściowa nalega, abym PRZESTAŁA karmić piersią!"
- "Mieszkam z teściową, która regularnie przegrzebuje mi rzeczy. Nie mogę nic powiedzieć, bo jestem na jej łasce"