Reklama

Ten niezwykły poród został opisany na łamach „Faktu”. Marcin Albrecht przyznaje, że pomógł mu udział w szkole rodzenia sprzed pięciu lat. Oraz to, że wraz z żoną mieli już za sobą dwa wcześniejsze porody. Nie mniej, rodzice z pewnością zapamiętają tę noc do końca życia.

Reklama

Do szpitala mieli 20 minut drogi

Kiedy pani Emilia poczuła nocą skurcz, oboje z mężem natychmiast się ubrali i ruszyli do szpitala.

„Po drodze mijaliśmy sarny przy lesie, klakson wciskałem chyba co minutę, żeby nie wyskoczyły na drogę. Spokojnie nie było, tylko coraz bardziej czułem, że droga, którą pokonuje się w 20 minut, trwa wiecznie” – mówił pan Marcin w rozmowie z dziennikarzami „Faktu”.

Kiedy małżeństwo dotarło na izbę przyjęć, okazało się, że… mogą nie zdążyć na porodówkę.

„Widziałem główkę, krzyczałem pomocy”

Wystarczyło jedno słowo pani Emilii („Urodzę”), by pan Marcin wiedział, co robić.

„Szybka decyzja: połóż się! Żona zdjęła spodnie do kolan, płaszcza nie zdjęła, butów nie zdążyliśmy” – wspomina Marcin Albrecht.

Chwilę potem zobaczył główkę swojej córeczki.

„Krzyczałem pomocy, serce biło jak szalone. Zdjąłem kurtkę, położyłem na podłogę i chwyciłem główkę. Malutka nie otworzyła oczu od razu. Myśli kłębiły się: czy ona żyje? Włożyłem mały palec do jej buzi, żeby zobaczyć czy tam są wody, krew. Wtedy otworzyła oczy i zaczęła płakać” – mówi Marcin Albrecht.

Jego żona parła potem jeszcze najwyżej dwie minuty. Córeczka wtedy wyszła cała, a tata położył ją na brzuchu mamy.

Ręce we krwi, podłoga we krwi i białej mazi

Wtedy przybiegł ratownik i zapewnił, że lada chwila zjawią się położne.

„Zdezorientowany, zszokowany całą sytuacją dziękowałem w myślach, że ktoś przyszedł. Całe ręce we krwi, obok kałuża krwi i mazi białej. Podnieśliśmy żonę z podłogi, położyliśmy na łóżku i biegiem na porodówkę. Pojechali windą. Biegłem schodami do góry na piętro, nerwowo szukam drzwi. Widok Emilii na stole porodowym i małej Rozalki wywołały łzy. Nie dowierzałem wtedy, że ta sytuacja miała miejsce” – mówi dzielny tata.

Państwo Albrecht i ich najmłodsza córeczka są już w domu. Są szczęśliwi i wdzięczni losowi za to, że wszystko dobrze się skończyło. Na łamach „Faktu” dziękują również pracownikom szpitala w Trzciance, za fachową opiekę po porodzie.

Cała rodzina nie posiada się z radości. Maleńka Rozalia urodziła się dokładnie ten sam dzień, co jej prababcia. Jest zdrowa i śliczna.

Źródło: fakt.pl

Piszemy też o:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama