Wychowawczyni zobaczyła, że przedszkolak cierpi... Potem zrobiła coś niezwykłego
Pewnego dnia wychowawczyni w przedszkolu dostrzegła, że jeden z chłopców zachowuje się zupełnie inaczej niż zwykle. Postanowiła porozmawiać z 4-latkiem. Kiedy dowiedziała się, że dziecko zamartwia się o swojego tatę, zaczęła działać. I… uratowała mężczyźnie życie.
Nancy Bleuer to przedszkolanka, dla której wychowankowie są wyjątkowo ważni. 54-latka swoją pracę traktuje jako coś więcej niż zwykły zawód. Dlatego gdy tylko dowiedziała się, że 34-letni ojciec jednego z jej wychowanków już bardzo długo czeka na przeszczep nerki – pomyślała, że przecież to ona może zostać dawcą.
Po rozmowie z chłopcem zadzwoniła do jego taty
4-letni Camden bardzo martwił się o tatę, który czuł się coraz gorzej. Dializy i życie z chorą nerką sprawiały, że mężczyzna nie potrafił ukrywać przed synkiem swoich cierpień. Ale gdy wychowawczyni syna zadzwoniła do niego porozmawiać o jego stanie zdrowia – nie sądził, że rozmawia z osobą, która chce i może… oddać mu swoją nerkę.
Pojawiła się nadzieja, na twarz chłopca wrócił uśmiech
Podczas serii badań i dopełniania formalności niezbędnych do przeszczepu, Nancy myślała tylko o tym, by szczęśliwie było już po wszystkim.
„Byłam podekscytowana, zachwycona i gotowa na wszystko, by przyspieszyć całą procedurę” – wyznała.
Gdy okazało się, że nie ma przeciwwskazań, by Nancy była dawcą nerki… ojciec i jego synek przynieśli jej kwiaty. Na twarzy małego Camdena wreszcie pojawił się uśmiech. Wiedział, że jego tata ma szansę na odzyskanie zdrowia.
Nerka się przyjęła
Przeszczep się udał. Organizm mężczyzny przyjął nerkę Nancy jak swoją.
„To po prostu niesamowite” – mówi Darreld Petersen, który wraz ze zdrową nerką zyskał nowe życie.
„Codziennie ktoś dowiaduje się, że by żyć, potrzebuje nowej nerki lub innego organu. Oby było więcej takich osób jak Nancy Bleuer” – dodaje tata Camdena.
Źródło: en.stories.newsner.com
Piszemy też o:
- Majdan Sopocki: malutkie dziecko wpadło do szamba, mama nie wahała się ani chwili
- Brawa dla tego taty przerwał wielki huk. W miejscu tragedii przybywa kwiatów, dzieci przyniosły gumowe kaczki
- Dąbrowa Górnicza: urzędniczka MOPS zajrzała przez okno i wezwała policję. Zabrali zadbane, najedzone i kochane dzieci?