Zazdrościli rodzicom, których dzieci się złoszczą. Teraz dziękują, za każdy dzień, który mogli spędzić z córeczką
Ciąża przebiegała książkowo. Nic dziwnego więc, że rodzice oczekiwali zdrowego dziecka. Ale stało się inaczej. Najpierw okazało się, że ich córeczka nie słyszy. A gdy miała 8 tygodni, pojawił się pierwszy atak padaczki.
Gdy ich córeczka miała rok, lekarze postawili diagnozę. Epilepsja i zespół Lennoxa Gastauta. Oznaczało to, że dziecko będzie się zmagać nie tylko z napadami padaczki, ale i opóźnieniem w rozwoju. A także to, że malutka prawdopodobnie umrze jeszcze w dzieciństwie…
Nauczyła się rysować
Choroba sprawiła, że mała Hanna nie mogła ani się turlać, ani siadać. Rodzice wiedzieli, że ich córeczka nie będzie miała sprawnych ani rąk, ani nóg. Z przerażeniem obserwowali, jak dziecko nawiedzają dwa rodzaje padaczki: lżejszy (polegający na skurczach) i ciężki (trwający od 6 do 50 minut). Podczas gdy ten drugi wykańcza organizm dziecka na dłużej, o lżejszych atakach dziewczynka zdaje się szybko zapominać. Wkrótce po jego zakończeniu, na jej buzi pojawia się lekki uśmiech…
Mimo druzgocącej diagnozy blisko 4-letnia Hanna potrafi zaskoczyć swoich najbliższych, lekarzy i fizjoterapeutów. Na przykład? Nauczyła się rysować. To zasługa rodziców i łącznie 24 specjalistów (lekarzy, rehabilitantów, pielęgniarek), którzy regularnie dbają o to, by komfort życia dziecka był jak największy.
Mama: „Zazdrościłam wszystkim rodzicom”
Mama Hanny przyznaje, że długo zazdrościła wszystkim krewnym i znajomym, których dzieci potrafiły samodzielnie jeść.
„Zazdrościłam, że mogą patrzeć, jak ich dzieci wpadają w złość i że mogą wyrażać różnego rodzaju emocje.” – mówi Morgan.
Poczucie niesprawiedliwości wkrótce jednak zastąpiło coś innego. A mianowicie pragnienie, by córeczka żyła jak najdłużej. Lekarze uprzedzili rodziców, że dziewczynka prawdopodobnie nie dożyje dorosłości. Ale mama i tata pragną wierzyć, że stanie się cud. Że wysiłek, który włożą w opiekowanie się dziewczynką, sprawi, że Hanna zostanie z nimi jak najdłużej.
„Życie w oczekiwaniu na żałobę jest bardzo trudne. Ale staramy się żyć tak, jakby każdy dzień miał być ostatnim dniem Hanny i cieszyć się każdą chwilą razem” – mówi mama dziewczynki.
Mama prowadzi bloga i profil na Instagramie. W ten sposób chce udowodnić jak największej liczbie ludzi, że chore dziecko to nie tylko dramat dla rodziców. I że to również błogosławieństwo. Radość z najmniejszych postępów Hanny, które w oczach najbliższych urastają do wielkich zwycięstw. I wdzięczność za każdy kolejny dzień…
Źródło: The Sun
Piszemy też o:
- Lublin: wjechała rozpędzonym porsche do… żłobka. Doszło do „pomyłki sapera”?
- Podlaskie: kierowca autobusu miał wieźć dzieci, policja zatrzymała go w ostatniej chwili
- Dzięki tacie chłopiec znów mógł usłyszeć głos mamy. Synek od 5 lat bardzo za nią tęskni