Reklama

„Zatrzymałem autobus, zapewniając bezpieczeństwo pasażerów, podbiegłem. Zapytałem, gdzie mieszka — dziecko z uwagi na swój wiek nie umiało odpowiedzieć. Zabrałem je do autobusu, pasażerowie mi pomogli, pilnując malucha. Zadzwoniłem na policję, która podjęła szybką interwencję. To wszystko, co zrobiłem. Bardzo się cieszę, że udało mi się pomóc” – powiedział pan Andrzej, kierowca autobusu.

Reklama

Jak chłopiec znalazł się na ulicy?

Jeszcze zanim przyjechała policja, przy synku pojawił się jego tata. Wyjaśnił, że dziecko wyszło z domu, kiedy zmęczony po pracy zasnął. Wcześniej z domu wychodziła osoba spokrewniona z rodziną – drzwi nie były zamknięte na klucz. Wkrótce potem 3-latek opuścił mieszkanie. Ojciec nic nie słyszał.

Inni spieszyli się do kościoła?

Wszystko to działo się w niedzielę, około godziny 12, przy ulicy Konstantynowskiej. Gdyby nie pan Andrzej, trudno powiedzieć, jak długo jeszcze chłopiec błąkałby się ulicami miasta. Gdy sprawa obiegła ogólnopolskie media, nie zabrakło osób, które skomentowały znieczulicę tym, że ludzie… spieszyli się na mszę lub do domu z kościoła.

„Niby normalne i zwyczajne zachowanie, ale jednak tylu innych tak nie zareagowało. Cieszę się, że ten maluch trafił właśnie na Ciebie”.

„Dobrze, że są wśród nas tacy ludzie, którzy reagują w ludzki sposób. Wielkie brawa dla tego pana”.

Źródło: rmf24.pl

Piszemy też o:

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama