„Czy współczesnym dzieciom do harmonijnego rozwoju potrzebna jest poradnia? Rodzina, szkoła, rówieśnicy to za mało?” [LIST DO REDAKCJI]
Po zebraniu rodziców poszłam z kilkoma mamami na kawę. Rozmawiałyśmy o tym, co w sumie do dziś nie daje mi spokoju. Wczoraj poruszyłam ten temat z koleżanką, która ma dzieci w innej szkole i która na wywiadówce znów usłyszała od wychowawczyni to samo, co my… Że dzieci mają ogromną wiedzę i ich rozwój poznawczy jest na bardzo wysokim poziomie. Ale niemal każdy uczeń ma problemy z emocjami, które mogą wymagać terapii…
Co jest? Dlaczego tak? Pytam jako mama 7-letniej dziewczynki. Której wychowywanie jest pasmem wzlotów i upadków. Wydaje mi się jednak, że, jak na swój wiek, całkiem nieźle uczy się panowania nad sobą i funkcjonowania w grupie rówieśników. Wiem, że nie uchronię jej przed całym złem tego świata. Np. przed stratą przyjaciółki, co ostatnio tak bardzo przeżywała.
Każdy uczeń na terapię?
Płakała, skarżyła się, pytała mnie: dlaczego tak się stało, że Patrycja już nie chce się z nią bawić. Bolał ją brzuch, nie chciała jeść. Tak, to był pierwszy tak bolesny cios ze strony bliskiej osoby. Tak, zapewne nie ostatni.
Jest już spokojniejsza, ale… zastanawiam się nad tym pod kątem słów nauczycielek. By nie zwlekać i gdy widzimy, że dziecko może przeżywać traumę, iść z nim do psychologa.
Czy to był ten moment?
A może przegapiłam coś, co już wcześniej było traumą? I nawet nie wiem, co to było, bo dziadkowie – odpukać – żyją i cieszą się dobrym zdrowiem. Córka nigdy nie była w szpitalu. Nie musieliśmy żegnać się na zawsze z żadnym zwierzakiem (mamy psa).
Trauma?
Czy jestem nie dość wrażliwą matką, bo nie chce zmieścić mi się w głowie, że „zerwanie” przyjaźni to trauma? Czy bez względu na to, jak bardzo będę wspierać swoją córkę jako matka, będąc przy niej i pozwalając przeżyć jej trudne chwile – robię za mało, bo nie zapisuję jej do poradni?
2 na 3 mamy, z którymi byłam na kawie, jak się okazało, już wcześniej zapisały swoje dzieci do poradni. Być może do końca nie wiem, jakie ich dzieci mają problemy, ale… Czy te terapie nie są podejmowane na wyrost?
Czy być dobrym rodzicem, oznacza dziś prowadzać dziecko do psychologów, psychiatrów, na treningi umiejętności społecznych, itd.? Mama, tata, rodzeństwo, rówieśnicy, coraz to nowe doświadczenia życiowe – nie wystarczą?
Rozumiem, że są dzieci, które tego potrzebują i cieszę się całym sercem, że rodzice szukają dla nich pomocy.
Ale czy to nie paranoja, że musimy analizować, czy nasze dziecko już powinno zaliczyć terapię, czy jeszcze nie?
Ewelina
Jeśli chcesz się podzielić swoją historią, napisz do nas: redakcja@mamotoja.pl. Czytamy wszystkie listy i zastrzegamy prawo do wyboru najciekawszych oraz do ich redagowania lub skracania.
Zobacz też:
- „Syn płakał, że koledzy go biją. Podejrzałem ich z ukrycia i przeżyłem szok. Współczuję sobie jako ojcu” [LIST DO REDAKCJI]
- "Jak wyrzucić 5-latka z małżeńskiego łóżka? Syn przychodzi do nas co noc, mam już dość"
- "Teściowa przez telefon dyktuje synkowi, co nasze dzieci mają jeść i o której kłaść się spać. A on jej słucha!"