Reklama

Mam prawie 70 lat i doskonałą świadomość tego, że świat się zmienia. Coraz szybciej. Ale to chyba nie znaczy, że dzieci są skazane na oglądanie i słuchanie w sieci wyjątkowo dennych „utworów”? By jakiś „artysta” zarabiał na wyświetleniach swej, pożal się Boże, twórczości?

Reklama

Od małej żaby do moczu na ołtarzu

„Bardzo mała żaba je sobie kebaba”. Z tego, co mówi mój syn, jest to piosenka, którą zna każdy uczeń szkoły podstawowej, łącznie z oddziałami przedszkolnymi. Niskobudżetowy, animowany teledysk, wokalista z głosem chłopca i rymy, które mogą bawić…

Jednak ten artysta (czy też zespół artystów) ma na swoim koncie również inne utwory. Na przykład „Siku, siku mocz.” Bohater tej piosenki cierpi na… częstomocz. W pewnym momencie okazuje się, że to zapalenie pęcherza, więc śpiewa:

Muszę do lekarza, muszę do lekarza!
Jeśli się ożenię, będę sikał do ołtarza!

Ładna piosenka dla dzieci rodziców, którzy w znakomitej większości deklarują, że są katolikami… Na tym jednak wcale nie koniec prześmiewczych tekstów. Okazuje się, że mojej wnuczce najbardziej w ucho wpadł „Bąk na pogrzebie”.

„Puściłem bąka na pogrzebie”

Piosenka jest o pewnym chłopcu, który zmaga się z traumą po tym, jak na pogrzebie puścił bąka. Śmieszne? Być może. Osobiście się nie śmiałam, gdy usłyszałam, jak Asia nuci sobie:

Puściłem bąka na pogrzebie
Babcia leży sobie w glebie.

Wydaje mi się, że nie jestem jedyną babcią na świecie, której takie słowa z ust wnuczki zupełnie nie bawią. Ale oczywiście proszę mnie poprawić, jeśli się mylę.

Halina

Jeśli chcesz się podzielić swoją historią, napisz do nas: redakcja@mamotoja.pl. Czytamy wszystkie listy i zastrzegamy prawo do wyboru najciekawszych oraz do ich redagowania lub skracania.

Zobacz też:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama