Reklama

Wszystko zaczęło się ok. 22. Wkrótce potem na sygnale przyjechali strażacy. To oni jako pierwsi udzielili pomocy dziewczynce. W powietrzu unosił się zapach benzyny… Gdy przerażony dziadek Łucji przybiegł i pytał, co się stało, usłyszał od jej taty: „Agnieszka podpaliła własną córkę”.

Reklama

Koszmar w Helenowie. Matka: „Co ja zrobiłam?”

Dziadkowie Łucji i jej starszej siostry mieszkają po sąsiedzku. Jak udało się ustalić dziennikarzom „Faktu”, tego wieczora dziadek po kolacji, którą zrobiła mu synowa Agnieszka, wyszedł do swojego mieszkania. W mieszkaniu Łucji została jeszcze babcia. Babcia zajmowała się starszą wnuczką, podczas gdy mama dziewczynek przebywała z młodszą córką w jednym pokoju. Ojciec dziewczynek miał lada chwila wrócić z pracy.

Wkrótce potem doszło do wzniecenia ognia i poparzenia dziecka.

Po poparzoną dziewczynkę przyleciał śmigłowiec LPR. Po matkę – karetka. Matka powtarzała: „Co ja zrobiłam? Co ja zrobiłam?”.

Matka niedawno wróciła ze szpitala psychiatrycznego

Dziadek Łucji nie kryje, że jego synowa już od pewnego czasu ma poważne problemy z emocjami. Niedawno wyszła z oddziału psychiatrycznego.

Tata Łucji, który wrócił z pracy i zobaczył, co się dzieje, miał powiedzieć, że to jego żona podpaliła córkę.

Właśnie po to miała przygotować sobie wcześniej benzynę do kosiarki, którą oblała dziecko. Wg relacji dziadka kobieta sama się poparzyła, bo podczas oblewania benzyną dziecka polała sobie też własne ręce.

Policja ustala fakty

Policjanci, którzy zajmują się sprawą, nie chcą udzielać szczegółów.

„Na miejscu było dziecko, które miało poparzenia całego ciała, drugiego stopnia. Poparzona była także dorosła osoba” – potwierdza mł. asp. Joanna Pieńczuk z wołomińskiej policji i dodaje:

„Trwają czynności, badamy, jak doszło do zdarzenia”.

Źródło: wwl112.pl

Piszemy też o:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama