„Jestem samotnym ojcem na wózku. Żona porzuciła mnie dla jakiegoś bogatego gacha. Od 3 lat nie widziała córki”
Zrozumiałbym, gdyby odeszła ode mnie po tym, jak straciłem sprawność. Ale ona trwała przy mnie i stworzyliśmy szczęśliwą rodzinę. Co więc teraz strzeliło jej do głowy?
- redakcja mamotoja.pl
Niewiele brakowało, a wyrzuciłbym list Sylwii do śmieci. Właściwie nie był to list, a jedynie trzy napisane pośpiesznie zdania: „Dłużej tego nie wytrzymam. Wybacz. Nie szukaj mnie, nie zrobię sobie nic złego”.
W pierwszej chwili pomyślałem, że to jakiś kiepski żart, bo moja Sylwia nie odeszłaby ode mnie – faceta na wózku i do tego z małym dzieckiem. Chciałem do niej zadzwonić i wszystko wyjaśnić, ale przeszkodziła mi mama.
– Staszku, dzwoniła wychowawczyni Oli. Sylwia znowu spóźnia się po małą. Co się dzieje? Odebrać Oleńkę z przedszkola? – spytała przez telefon.
Gdy tylko przywiozła wnuczkę, podałem jej kartkę za plecami tulącej się do mnie Oli. Mama aż przysiadła z wrażenia, czytając słowa synowej. Ostatnimi czasy ich relacje bardzo się popsuły, ale i tak niezależnie od wszystkiego mama podziwiała Sylwię za to, że trwała przy mnie po wypadku.
– Kocham cię, tatusiu! – zapiszczała córeczka. – Zobacz, jaki obrazek narysowałam dzisiaj? Ty jesteś tutaj, z piłką, a ja stoję obok mamusi. Na dole skacze piesek. Pamiętasz? Obiecałeś mi pieska – buzia jej się nie zamykała. Nie wiem, czy nie rozpłakałabym się przy córeczce, gdyby mama nie zaproponowała obiadu u siebie. Ola uwielbiała moich rodziców, a jeszcze bardziej kuchnię babci, więc z radością przystała na wyjazd.
A ja zacząłem się zastanawiać. Może powinienem poczekać na Sylwię albo zostawić jej wiadomość, jeśli się rozmyśli? Na pewno się rozmyśli! Jest zmęczona i sfrustrowana, ale nigdy by nas nie zostawiła! Jeśli nie mnie, to przynajmniej Oli, przecież kobiety się tak nie zachowują!
Miałem mętlik w głowie, więc w końcu nie wytrzymałem i zadzwoniłem do żony, ale nie odezwała się do mnie ani tamtego dnia, ani później.
Teściowa wiele razy przepraszała mnie za zachowanie córki, zaklinając się, że nic nie wiedziała o jej planach. Owszem, Sylwia napomknęła coś o wyjeździe nad morze, chyba nawet do Szczecina, lecz jej mama sądziła, że wybieramy się tam całą rodziną.
Niezależnie od siebie oboje zgłosiliśmy zaginięcie Sylwii na policję.
Teściowa tłumaczyła później, że tyle złych rzeczy słyszy się ostatnio o mężczyznach, więc ona też nabrała co do mnie podejrzeń.
Jednak funkcjonariusze szybko ostudzili nasze emocje, prezentując nam całą serię najnowszych zdjęć Sylwii na Instagramie. Na jednym z nich sączyła drinka z palemką w jakimś eleganckim wnętrzu, na innym owinięta w biały ręcznik robiła dzióbek z maseczką na twarzy, na kolejnym ubrana w ten sam ręcznik, ale już z makijażem na twarzy, tuliła się do jakiegoś faceta.
Nie mogłem zrozumieć, jak mogła nas zostawić
Chciałem zapaść się pod ziemię ze wstydu, bo nie wiedziałem nawet, że moja żona ma na tym czymś ma swoje konto! Nie byłem fanem mediów społecznościowych. Na Facebooka zaglądałem głównie po to, by polubić posty z występów mojej drużyny piłki ręcznej. Nie obchodziły mnie wirtualne znajomości czy polityka, bo dosyć miałem własnych problemów.
Rehabilitacja, wizyty u specjalistów, leczenie, w tym nierzadko operacyjne, treningi, rozgrywki, wychowanie córki i utrzymanie rodziny – oto, co na co dzień spędzało mi sen z powiek.
Chcąc mnie pocieszyć, policjant dodał, że nie ja pierwszy ani tym bardziej jedyny nie znam swojej żony.
– Znudzi się i wróci – rzucił, wbijając wzrok w mój wózek.
Długo nie mogłem zrozumieć, czemu nigdy nie powiedziała mi, co się z nią dzieje. Przecież bym jej pomógł, jak wtedy, gdy po narodzinach Oli cierpiała na depresję poporodową. Ze względu na jej stan i dobro córki zrezygnowałem z wyjazdu do uzdrowiska, skrzyknąłem najlepsze przyjaciółki żony, żeby wspierały ją, kiedy ja zajmowałem się małą. Czemu więc miałbym zawieść ją teraz?
A może mówiła mi o swoich problemach, tylko jej nie słuchałem? Może potrzebowała odmiany i… zdrowego faceta? – myślałem. Nie było dnia, żebym nie zastanawiał się, czemu postąpiła z nami tak podle. Żeby dotrzeć do niej, założyłem profil na Instagramie, ale zablokowała mnie i wykasowała moje komentarze, gdy tylko spytałem, kiedy odwiedzi córkę. „Niczego nie rozumiesz! Daj mi wreszcie spokój!” – odpisała wreszcie przez Messengera. Nie raczyła odebrać żadnego z moich telefonów. „Chociaż Oli wyjaśnij, dlaczego cię nie ma” – prosiłem bezskutecznie.
Serce pękało mi na widok zapłakanej córeczki, która nie mogła pojąć, dlaczego mamusia przed wyjazdem na długie leczenie (taką sprzedaliśmy jej bajkę) nie pożegnała się ze swoją księżniczką. W głębi duszy modliłem się, żeby znajome dzieci nie pokazały Oli fotek mamusi.
Cierpiałbym mniej, gdyby zostawiła mnie siedem lat temu, po moim niefortunnym skoku do wody.
Miałem 19 lat, kiedy straciłem uczucie w nogach i ochotę do życia. Sam proponowałem Sylwii, żeby odeszła, ale ona się uparła. Nie tylko została ze mną i opiekowała się mną na co dzień wspólnie z moimi rodzicami, ale też oświadczyła mi się po kolejnym roku znajomości.
– Wiem, że nasza miłość poradzi sobie ze wszystkim – mówiła podczas przygotowanej przez siebie romantycznej kolacji.
Miesiąc później wręczyłem jej pierścionek kupiony za oszczędności rodziców.
To ona namówiła mnie, żebym zapisał się do zespołu piłki ręcznej facetów na wózkach i dopingowała mnie na każdych rozgrywkach.
Dla niej skończyłem zaległe technikum, zdałem maturę i zapisałem się do studium informatycznego. Nie chciałem być kulą u nogi tak wspaniałej kobiety, więc obiecałem sobie, że dam jej wszystko, na co zasługuje – mieszkanie po moich dziadkach, rodzinę, dziecko, wakacje nad Bałtykiem raz do roku i moją dozgonną miłość. Dla niej każdego dnia pokonywałem potworny ból pleców i przykurcze nóg. Starałem się być lepszy pod każdym względem od zdrowych facetów. Nie zawsze miałem ochotę czy siły na seks, ale dla Sylwii… No właśnie! Nie mogłem pojąć, gdzie popełniłem błąd.
– To nie ty, to ona. Po prostu nie jest ciebie godna, nie dojrzała do roli żony ani tym bardziej matki – przekonywali mnie rodzice i teściowa, która całym sercem zaangażowała się w pomoc mnie i Oli.
Nie sądziłem, że jeszcze się zakocham
Przez trzy lata od zniknięcia Sylwii nie przespałem spokojnie ani jednej nocy. Najpierw miesiącami szukałem winy w sobie, potem ogarnęła mnie wściekłość i godzinami, nim nie padłem zmęczony, fantazjowałem na temat swojej zemsty na żonie, a na koniec nie pozostało nic oprócz żalu i pustki.
I kiedy trzy lata po odejściu Sylwii nabrałem pewności, że nie wpuszczę już do swojego życia żadnej kobiety, pojawiła się Kamila.
Ze spokojną, wyważoną mamą o rok starszego od Oli Mateusza połączyły mnie samotność i rodzicielskie obowiązki. Nasza znajomość zaczęła się od wzajemnej pomocy przy odbieraniu i zawożeniu dzieci do szkoły oraz na dodatkowe zajęcia. Potem zaczęliśmy zapraszać się wzajemnie na obiady i kolacje i ani się spostrzegliśmy, jak zostaliśmy bardzo bliskimi przyjaciółmi.
Kiedy poczułem, że nasza znajomość zaczyna przeradzać się w coś poważniejszego, postanowiłem załatwić zaległe sprawy z żoną. Rozwieść się z nią, podzielić majątek i pozbawić ją praw do dziecka, które i tak jej nie obchodziło.
Sądziłem, że sprawa będzie jedynie formalnością. Jakie jednak było moje zdziwienie, gdy trzy miesiące po złożeniu przeze mnie papierów rozwodowych żona stanęła w drzwiach mojego mieszkania!
Dawno już przestałem śledzić jej „dokonania” na Instagramie, ale obecna Sylwia w niczym nie przypominała tamtej luksusowej dziewczyny. Schudła, poszarzała i wyglądała całkiem zwyczajnie, jak wtedy, gdy rzeczywiście była moją żoną.
– Jestem ci winna wyjaśnienie – zaczęła, kucając obok mojego wózka.
Chciałem się cofnąć, ale delikatnie przytrzymała moją dłoń zaciśniętą na obręczy koła.
– Przepraszam – powiedziała, patrząc mi prosto w oczy. – Przepraszam za zło, które wam wyrządziłam… Czułam się taka przytłoczona naszą codziennością. Nie dawałam sobie rady z kolejnym obowiązkiem, jakim było wychowanie dziecka. Ty od razu wszedłeś w swoją rolę, byłeś pewien, że chcesz zostać ojcem, i nie zniechęcały cię żadne trudności, a ja… Ja, wstyd przyznać, nie chciałam Oli. Zgodziłam się tylko ze względu na ciebie, naszych rodziców, przyjaciół. Wszyscy tak dobrze nam życzyli… Poczekaj, daj mi dokończyć! – powstrzymała mnie, gdy próbowałem zapytać ją, dlaczego nigdy wcześniej nie powiedziała mi o swoich wątpliwościach. – Tak naprawdę nigdy nie byłam nastolatką. Odkąd pamiętam, musiałam się kimś opiekować. Najpierw młodszym rodzeństwem, później tobą i Olą. Myślałam, że będzie łatwiej, jeśli zniknę z waszego życia. Tamten mężczyzna był jedynie wygodnym pretekstem, a potem wstydziłam się odezwać, wiedząc, jak bardzo was zraniłam, dopiero ten dokument… – wyjęła z torebki pozew rozwodowy – …otworzył mi oczy.
Znów mnie oszukała!
Sylwia się Rozpłakała i wydawało się, że jest szczera. Powiedziała, że przyjechała ze Szczecina i nie ma dokąd pójść, bo matka nie chce jej znać, podobnie jak dawne znajome.
Gdybym miał pieniądze, zawiózłbym ją do hotelu, ale nie przelewało mi się, więc pozwoliłem jej przenocować w salonie. Nie powiem, że widok zdruzgotanej kobiety, którą kiedyś tak kochałem, nie zrobił na mnie żadnego wrażenia. Było mi jej żal, ale też odezwało się dawne uczucie.
Zaaferowany nawet nie pomyślałem, jak spotkanie z mamą wpłynie na Olę, a jej pobyt u nas na moje relacje z Kamilą.
Chwilę później wiedziałem już wszystko – Kamila wycofała się rakiem, zostawiając Olę samą w przedpokoju, a ta natychmiast zamknęła się w swoim pokoju. Na nic zdały się moje negocjacje, córka stanowczo odmówiła wyjścia na posiłek. Nie chciała nawet się umyć przed snem ani tym bardziej odrobić lekcji.
– Ja z nią porozmawiam. W końcu jestem jej winna wyjaśnienie – stwierdziła Sylwia, pukając do pokoju Oli.
Wyszyły pod dwóch godzinach, zapłakane, z zaróżowionymi policzkami. Choć Ola wciąż traktowała mamę z dystansem, to Sylwia osiągnęła tyle, że mała nie chowała się już przed nami.
Dwie noce rozrosły się do miesiąca. Kamili tłumaczyłem, że pozwalam Sylwii mieszkać z nami dla dobra Oli, ale tak naprawdę nie potrafiłem wyprosić jej z naszego życia.
– Opamiętaj się, bo stracisz fajną dziewczynę! Kamila kocha cię takim, jaki jesteś – przekonywali znajomi, rodzice, a nawet teściowa, ale ja nie chciałem słuchać.
Nie wiem, co byłoby dalej, gdybym przypadkowo nie zajrzał do laptopa Sylwii, a potem już całkiem świadomie nie przeszukał jej komórki.
Z korespondencji Sylwii z koleżankami ze Szczecina dowiedziałem się, że uciekła do mnie tylko dlatego, że kochanek wymienił ją na nowszy model.
Chciała przeczekać najgorszy czas, dopóki nie stanie na nogi i nie pozna kogoś odpowiedniego. Nie skasowała, jak obiecywała, konta na Instagramie, tylko zmieniła pseudonim i zablokowała naszych wspólnych znajomych tak, żeby nikt nie mógł jej namierzyć.
Na nowym profilu prezentowała dokładnie to samo co na poprzednim – zdjęcia w bikini w wyuzdanych pozach, w szlafroku na naszej kanapie z kieliszkiem wina w dłoni. Najgorsze jednak z tego wszystkiego były wulgarne komentarze mężczyzn i jej wcale niedwuznaczna korespondencja z nimi.
Więcej na to nie pozwolę
Czy poczułem się oszukany? Mało powiedziane! Wściekłem się, że po raz kolejny dałem się jej zwieść. Jeszcze zrozumiałbym tłumaczenie, że nie dorosła do roli matki, ale to?!
„Nie mogę narażać Oli na tego typu sytuacje” – uznałem i zrobiłem zrzuty z ekranu jej komputera, na wypadek gdyby Sylwia chciała udowadniać przed sądem, że się zmieniła. Potem wyrzuciłem ją za drzwi.
Tego samego dnia złożyłem do sądu wniosek o ograniczenie jej kontaktów z dzieckiem. Starałem się wytłumaczyć Oli, dlaczego postąpiłem w ten sposób z jej mamą, ale czeka nas jeszcze dużo pracy w tym temacie.
Szczęśliwie Kamila mi wybaczyła.
Z niecierpliwością czekam na rozwód. Jest mi przykro, że Sylwia zmieniła się w głupią lalę, ale nie zamierzam ponosić konsekwencji jej czynów ani tym bardziej narażać na nie Oli.
Stanisław
Zobacz także:
- „Byliśmy zgranym małżeństwem, dopóki nie pojawiła się ta podła żmija. Uwiodła mi męża, w dodatku przez nią mogliśmy stracić firmę”
- „Gdy przyłapałam narzeczonego z innym mężczyzną, byłam już w ciąży. Jego matka wiedziała, że mnie okłamywał”
- „Wróciłam wcześniej od rodziców i przyłapałam męża z kochanką. Dla niego rzuciłam karierę, a on tak mi się odpłaca?”