Reklama

Christina ma świadomość, że lalki nie są prawdziwymi dziećmi. I choć traktuje je jak żywe niemowlęta – wszystko to uznaje za rodzaj gry, zabawy, bez której nie wyobraża sobie życia. To zajmowanie się lalkami pomogło jej pozbierać się po śmierci matki i po poronieniu.

Reklama

Niemowlęta jak żywe

Cztery lalki-niemowlęta mają swoje imiona: Chloe, Clare, Dax i Noah. Są przewijane, ubierane, kąpane jak prawdziwe dzieci. Ich realistyczny wygląd to nie przypadek. Na świecie coraz więcej osób chce mieć lalkę, która wygląda jak prawdziwe niemowlę. Projektanci i producenci lalek reborn dokładają wszelkich starań, by spełnić oczekiwania „rodziców”. Ludzie są gotowi nieraz zapłacić naprawdę dużo, by mieć w domu taką lalkę (lub lalki).

Lalki niemowlęta: terapia i zabawa?

Gdy mąż Christiny dowiedział się o pomyśle żony, miał pewne wątpliwości. Mimo to zgodził się na „powiększenie rodziny” i okazało się, że dzięki temu Christinie dużo łatwiej przyszło pogodzić się ze śmiercią matki oraz poronieniem. Opieka nad czwórką niemowląt pochłonęła ją na tyle, że przestała się zamartwiać. Oczywiście ani Christina, ani Bill nie zapominają o swoich prawdziwych dzieciach. Z filmików publikowanych przez rodzinę na YT, wynika, że 3- i 4-latka nie mają nic przeciwko temu, że ich rodzice tyle czasu poświęcają dzieciom-lalkom.

Źródło: IG/The Reborn Family

Piszemy też o:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama