Alisson Cramp, mama Dylana-Jamesa, obserwowała synka, gdy ten tańczył w salonie. Nagle chłopiec zatrzymał się, uskarżając się na ból brzucha. Kiedy mama zapytała go, co się stało, chłopiec odpowiedział, że ma „ducha w brzuszku”. Zaniepokojona kobieta zaczęła dopytywać chłopca, skąd wie, że to ów „duch”. Trzylatek odpowiedział, że wie to, bo coś się w nim rusza. Rodzice ruszyli na badania. Diagnoza ich załamała.

Reklama

Okazało się, że to był rak

Po wstępnych badaniach lekarze znaleźli nieokreśloną masę w brzuchu chłopca. Powiedzieli, że podejrzewają raka, natomiast ich zdaniem był on do wyleczenia. Diagnoza załamała mamę malca, ale informacja, że nowotwór można wyleczyć, dawała jej nadzieję. Nowotwór wytworzył się na nerce. Lekarze nie czekali z leczeniem i chłopiec przeszedł serię radioterapii, chemioterapii, a także operację, która przebiegła pomyślnie. Mimo bólu znosił wszystko bardzo dzielnie. Wszystko wskazywało na to, że uda mu się pokonać tę straszną chorobę.

Nieoczekiwany zwrot

Niedługo po operacji lekarze wykonali skan ciała w celu upewnienia się, że stan chłopca się poprawia. Niestety, diagnostycy nie mieli dobrych wieści. Okazało się, że rak rozprzestrzenił się do płuc. Było to już trzecie, zaawansowane stadium raka. Podjęto próbę radioterapii, jednak lekarze nie dali rodzicom złudzeń – chłopcu zostały zaledwie 2 miesiące życia. Jak wyznała mama Dylana-Jamesa, ona i jej partner kompletnie się wtedy załamali, ale nie chcieli tego pokazać. Starali się okazywać synkowi maksimum miłości i troski, bawiąc się z nim i spędzając każdą wolną chwilę. Niestety, dwa miesiące zamieniły się w dwa tygodnie. Dylan-James zmarł w objęciach rodziców zaledwie dwa tygodnie po usłyszeniu druzgocącej diagnozy.

Źródło: Daily Mail

Piszemy także o:

Zobacz także

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama