„Mąż nic nie robi w domu i dzięki temu jesteśmy szczęśliwi. Pieluszki i kaszki to moja sprawa, on ma inne zadania” [LIST DO REDAKCJI]
Wiedziałam, co robię, kiedy zachodziłam w ciążę i decydowałam się porzucić pracę. Spełniam się w domu, przy dziecku, nie zrzucam swoich obowiązków na męża.
- redakcja mamotoja.pl
Moja działka to dom i dziecko. Nie wyobrażam sobie, żebym wymagała od męża niańczenia córki, zmywania czy prania, kiedy wraca zmęczony z pracy.
Każdy ma swoje zadania
Oboje nie mieliśmy wątpliwości, jak to powinno wyglądać. Uważam, że dzięki jasnemu podziałowi obowiązków uniknęliśmy wielu nieporozumień i dramatów. Obserwuję u znajomych i nieznajomych, że problemy zaczynają się wtedy, gdy kobieta próbuje wejść w męską rolę i odwrotnie – wymaga od swojego mężczyzny wejścia w rolę kobiety.
Mój mąż nie ma w domu i przy dziecku żadnych obowiązków. To moje zadanie, żeby w domu było wyprane, wyprasowane, ugotowane., a dziecko było zadbane i zdrowe. Zadanie mojego męża to zapewnienie nam przyzwoitego poziomu życia. Tak żeby na wszystko starczyło, żebyśmy na wakacje pojechali i żebym ja miała na swoje wydatki. Ja nie przejmuję się pieniędzmi i zarabianiem, on nie ma na głowie pieluszek, kaszek i wstawania w nocy.
To jest bardzo proste. Nie rozumiem, po co sobie komplikować życie i wściekać się, że partner nie przewija i nie karmi. Niech zarobi na te pieluszki i na to jedzenie, resztę mu odpuścić, a wszyscy będą zadowoleni.
No chyba że do pracy też się nie garnie, to już całkiem inna historia. To trzeba mądrze wybrać męża, a nie potem narzekać.
Lucyna
Jeśli chcesz się podzielić swoją historią, napisz do nas: redakcja@mamotoja.pl. Czytamy wszystkie listy i zastrzegamy prawo do wyboru najciekawszych oraz do ich redagowania lub skracania.
Zobacz też: