Reklama

Kiedy nasz czternastoletni syn wyjechał ze swoją klasą na zieloną szkołę, wykorzystałam te kilka dni do zrobienia porządków w domu. Nie martwiłam się wcale tym, że Jasiek nie dzwoni, bo to dla niego zupełnie normalne. Nastoletni chłopcy na co dzień niechętnie rozmawiają z rodzicami, to już taki wiek. A kiedy na jakiś czas wyrwą się spod kurateli dorosłych, zupełnie zapominają o domu. Wiedziałam zresztą, że mojemu dziecku na pewno nie dzieje się krzywda. W zeszłym roku był na zielonej szkole w tym samym pensjonacie i wrócił zachwycony.

Reklama

Kiedy więc pojechałam po niego na dworzec kolejowy, byłam pewna, że zobaczę zadowoloną minę. Tymczasem Jasiek wysiadł z pociągu dziwnie ponury. Co gorsza, jego wychowawczyni wyglądała tak, jakby była obrażona na cały świat. Widząc to, nawet do niej zagadałam życzliwie.

– Pani Moniko, czy coś się stało?

Zaniepokojona podejrzewałam bowiem, że może któreś z dzieci z klasy Jaśka coś przeskrobało na wyjeździe. Albo, nie daj Boże, podpadł jej właśnie mój syn. Ale wychowawczyni zapewniła mnie, że wszystko jest w jak najlepszym porządku, tylko zwyczajnie źle się czuje, bo jest zmęczona po tym wyjeździe.

W sumie nie dziwiłam się jej. Tydzień z gromadą nastolatków, 24 godziny na dobę…

To, że Jasiek w samochodzie nie był rozmowny, wcale mnie nie zdziwiło. Nigdy nie należał do wesołków.

– Chcesz coś zjeść? – zapytałam go, kiedy dotarliśmy do domu.

– Nie jestem głodny – odburknął tak, że aż mąż podniósł wzrok znad gazety, ale widząc, jak syn chowa głowę w ramiona i człapie do swojego pokoju, odpuścił sobie komentarz.

Pewnie doszedł do tego samego wniosku co ja, że Jasiek jest rozdrażniony ze zmęczenia, i tyle.

Rany boskie, mów! Nasz syn chciał się zabić?!

Tymczasem minął może kwadrans, a syn wyszedł i usiadł w przedpokoju na niewielkim stołeczku, po czym zaczął czyścić swoje buty. W życiu wcześniej nie widziałam, aby to robił, zawsze czekał, aż mnie diabli wezmą, że ma je takie ubłocone, i sama mu je wypastuję. Popatrzyłam więc na to ze zdumieniem, mąż także. A potem skrzywieniem ust dał mi znać, że się tym zajmie. Zniknęłam w kuchni, uznając, że faktycznie dobrze będzie, jeśli sobie pogadają – jak ojciec z synem, facet z facetem.

Dość długo żaden z nich nie wychodził, aż się zaczęłam niepokoić.

Dopiero po jakiejś godzinie w kuchni pojawił się Adam.

– Słuchaj, musimy porozmawiać – powiedział z poważną miną.

– A Jasiek? – zaniepokoiłam się, aż mi szklanka z rąk wypadła.

– Poszedł spać – oświadczył mąż ku mojemu zaskoczeniu.

Nasz syn przecież do tej pory nigdy nie kładł się w ciągu dnia, a było wczesne popołudnie!

– Na zielonej szkole miała miejsce próba samobójcza – zaczął mąż.

Aż usiadłam z wrażenia.

A potem gwałtownie się poderwałam ze stołka.

– Jasiek?! Rany boskie! – wychrypiałam zduszonym głosem.

– Nie, to nie był nasz syn, tylko jego kolega, Paweł. Ale Jasiek także jest w to wszystko mocno zamieszany.

Znałam Pawła. Był cichy i delikatny. Nie rozrabiał nigdy jak inni chłopcy, wolał siedzieć gdzieś w kącie z książką albo nawet podręcznikiem. Mimo to był lubiany w klasie, bo zawsze pomagał słabszym w nauce, jeśli tylko tego potrzebowali. Wiem, że mój syn także odpisywał od niego prace domowe, ilekroć zapomniał lub gdy nie chciało mu się odrobić, co się, niestety, zdarzało.

– Tak mu dokuczali, że tego nie wytrzymał? – zapytałam.

Nie mieściło mi się to w głowie!

– Nie. Chodzi o nieszczęśliwą miłość – wyjaśnił mi Adam.

Jasiek zachował się bardzo dojrzale, tak uważam

Okazało się, że Pawełek w ubiegłym roku zakochał się w córce właściciela pensjonatu, tego, w którym i teraz mieszkali. Przez rok tłumił w sobie to uczucie, a kiedy pojechał ponownie ze swoją klasą w to samo miejsce, jego miłość wybuchła na nowo. Zwierzył się z niej Jaśkowi. A nasz syn poradził koledze, aby wyznał swoje uczucie tej dziewczynie.

„Może ty jej się także podobasz? Nie będziesz tego wiedział, dopóki jej nie zapytasz” – stwierdził Jasiek.

Rada była w sumie logiczna i płynęła prosto z serca. Jasiek jednak nie przewidział zupełnie – bo niby, jak miałby to przewidzieć, skoro jest jeszcze dzieckiem – że Paweł kompletnie się załamie, kiedy ta dziewczynka powie mu, że do niego nic nie czuje.

A tak właśnie powiedziała. Nie wiadomo, czy dlatego, że Paweł nie zrobił na niej żadnego wrażenia, czy też ze wstydu i zaskoczenia – ona jest o rok młodsza od chłopców. Grunt, że kolega Jaśka kompletnie się po tym załamał i… próbował popełnić samobójstwo. Zamknął się sam w pokoju i połknął sześć tabletek. Dobrze, że miał ich tylko tyle, jeden niepełny listek! Jestem farmaceutką z wykształcenia i wiem, że leki zażywane w nadmiarze od razu rozwalają wątrobę. Wtedy nawet po natychmiastowym płukaniu żołądka niedoszłego samobójcę czeka w najlepszym razie przeszczep, a w najgorszym – śmierć.

Paweł po połknięciu tabletek nieco się opamiętał – wyszedł z pokoju i powiedział kolegom o tym, co zrobił. Oni natychmiast zaalarmowali wychowawczynię.

Pani Monika w tym momencie spanikowała. Zadzwoniła do dyrektorki szkoły z pytaniem, co ma zrobić. Ta oczywiście kazała jej natychmiast wezwać pogotowie i policję.

I tak kilka dni temu, w połowie zielonej szkoły, nasze dzieci były świadkami tego, jak ich śmiertelnie bladego kolegę pielęgniarze pakują na noszach do karetki. Resztę klasy zaczęli przesłuchiwać policjanci. Bez wsparcia psychologa, bez zawiadomienia rodziców. A przecież przepisy mówią, że nie wolno przesłuchiwać nieletniego bez wiedzy i zgody jego opiekunów!

Jakby tego było mało, po wszystkim wychowawczyni zawołała do siebie naszego syna i oskarżyła go o to, że to z jego winy Paweł chciał popełnić samobójstwo! Powiedziała Jaśkowi, że gdyby nie jego „głupia rada”, to pewnie by do niczego nie doszło.

– Zdajesz sobie sprawę z tego, że teraz ja mogę mieć kłopoty, bo was nie dopilnowałam? – zapytała brutalnie czternastolatka, wbijając go natychmiast w poczucie winy.

Słuchałam relacji mojego męża coraz bardziej oniemiała

W głowie mi się bowiem nie mieściło, jak dorosła osoba, wychowawczyni i pedagog w jednej osobie mogła się tak zachować? I jakim prawem policja przesłuchiwała moje dziecko bez mojej wiedzy i zgody? Przecież wymagana w takich wypadkach jest obecność rodziców! To do lekarza Jasiek nie może pójść sam, kiedy ma katar, a przesłuchiwany być może? Przecież jemu po tym wydarzeniu trauma może pozostać do końca życia!

Postanowiłam, że na pewno tego tak nie zostawię! Na drugi dzień już rano byłam u dyrektorki szkoły.

– Ale przecież nic się nie stało. Po pierwsze, to był tylko apap, chłopiec się wygłupiał, chcąc zwrócić na siebie uwagę. A poza tym wszystko dobrze się skończyło. Przeszedł płukanie żołądka… To go zniechęci do takich cyrków na długo – usłyszałam od niej, ku swojemu zdumieniu.

A mój Jasiek i jego poczucie winy, wywołane przez wychowawczynię? Przecież ona jako nauczyciel i pedagog powinna raczej chronić dzieci przez przykrymi konsekwencjami, a nie jeszcze je potęgować?!

– Pani Monika była po prostu zdenerwowana, dlatego tak postąpiła. Ja się jej wcale nie dziwię, musi jej pani wybaczyć – powiedziała dyrektorka.

A ja się jej dziwię i wybaczyć nie zamierzam! Dlatego sprawę już oddaliśmy z mężem w ręce kuratorium. Do czasu jej wyjaśnienia wychowawczyni naszego syna została zawieszona w prawach nauczyciela. W tym momencie dyrektorce nie pozostało po prostu nic innego, jak zareagować właśnie w taki sposób…

Natomiast ja i mój mąż zastanawiamy się, czy nie przenieść Jaśka do innej szkoły. Bez względu bowiem na to, jak się sprawy potoczą, nie chcemy, aby cierpiał z powodu jakichś uwag ze strony uczniów czy nauczycieli. Szkoła bowiem podzieliła się na dwa obozy – jedni są przeciwko nam, a inni sekundują naszym działaniom. W tym wszystkim ciężko odnaleźć się naszemu nastoletniemu synowi, który i tak z powodu próby samobójczej swojego przyjaciela jest już pod opieką psychologa.

Lidia, 44 lata

Czytaj także:

Reklama
  • „Mam dziecko z mężem siostry, ale nikt o tym nie wie. Prawda wyszła a jaw, gdy córka zachorowała na białaczkę"
  • „Miałam gorący romans z księdzem. Uwiódł mnie, rozkochał, a gdy zaszłam w ciąże, zmusił do aborcji"
  • „Kiedy żona powiedziała mi, że znowu jest w ciąży, uciekłem. Jako samotna matka poradzi sobie lepiej, państwo jej pomoże”
Reklama
Reklama
Reklama