„Mój synek nie może spać, odkąd mąż zaprowadził go do trumny dziadka. Czy dziecko powinno oglądać takie rzeczy?”
Sama więc już nie wiem, kto jest odpowiedzialny za jego nocne lęki. Mąż, który wziął go do kaplicy, czy ja, bo zareagowałam na to zbyt gwałtownie?
- redakcja mamotoja.pl
Mąż twierdzi, że za bardzo rozczulam się nad naszym dzieckiem i robię z Tomaszka maminsynka. A ja tylko chcę go chronić przed nadmiarem złych emocji. Czy to coś złego...?
Wydawało mi się, że ledwo zasnęłam, kiedy z pokoju mojego sześcioletniego synka rozległ się krzyk:
– Mamooo, misia nie ma! Daj mi misia!
Poderwałam się jak oparzona. Mąż zdążył mnie jednak złapać za rękę.
– Zostaw! – warknął nieprzyjemnym tonem.
– To ty mnie zostaw – odparowałam.
Wyrwałam mu się i poszłam do Tomaszka
Siedział w pościeli, taki dziwnie malutki na swoim tapczaniku i patrzył przed siebie rozszerzonymi ze strachu oczami. Jego miś, nocny strażnik spokojnego snu, leżał przy łóżku na dywaniku.
Jak zwykle spadł, bo trudno było temu zapobiec, kiedy mój synek w nocy wiercił się, jak to dziecko. A kiedy tylko wybudzał się ze snu i zauważył, że jego pluszowego przyjaciela przy nim nie ma, natychmiast krzyczał. Zdarzało się, że jednej nocy nie budził mnie wcale, ale bywało, że po kilka razy. Oczywiście, wtedy także budził ojca. A ten był wściekły!
– Robisz z niego maminsynka! – mówił.
Paweł usiłował zawsze zatrzymać mnie w łóżku, ale się nie dawałam. Mimo wyrzutów męża, że Tomek jest przecież już duży, zawsze biegłam utulić mojego chłopca. Uważam, że jestem mu to winna. Dlatego, że nie potrafiłam postawić się mężowi wtedy, kiedy powinnam.
Rok temu zmarł ojciec Pawła, po długiej i ciężkiej chorobie
Rak prostaty przez trzy lata wyniszczał jego organizm. Przez ostatnie miesiące, kiedy już było bardzo źle, dziadek tylko leżał i codziennie dostawał morfinę. Nie wiedział zupełnie, co się wokół niego dzieje. Wtedy zadecydowaliśmy, że mały nie musi widzieć go w takim stanie. I to była dobra decyzja, podjęta wspólnie, przeze mnie i męża.
Zupełnie więc nie pojmuję, co się stało, że podczas pogrzebu Paweł uparł się, aby Tomaszek pożegnał się z dziadkiem! Byłam temu przeciwna. Uważałam, że już sam pogrzeb jest ciężkim przeżyciem dla czteroletniego dziecka i gdyby to ode mnie zależało, tobym mu tego zaoszczędziła. Doskonale bowiem pamiętam, jak zmarł mój ukochany dziadek, gdy miałam siedem lat. Pechowo przeczytałam telegram, który tata wysłał dla mamy.
„Dziadzio nie żyje” – brzmiał. I to zdanie, którego sensu do końca nie rozumiałam, tak mną wstrząsnęło, że dostałam histerii.
Nie mogłam się uspokoić do tego stopnia, że mama nie dawała sobie rady i musiała poprosić o pomoc sąsiadkę, którą bardzo lubiłam. Starsza pani w końcu jakoś mnie utuliła, ale wspomnienie tamtego telegramu długo doprowadzało mnie do łez.
Moim rodzicom wprost do głowy nie przyszło, aby w takiej sytuacji zabierać mnie na pogrzeb
Uznali, że miałam dosyć wstrząsów. Tymczasem Paweł uważał, że nie ma przeciwwskazań, aby mały pojechał z nami na pogrzeb jego ojca. Dobrze, w sumie mogłam się na to zgodzić, w końcu to był jego dziadek i powinien się z nim pożegnać.
Do głowy mi jednak nie przyszło, że trumna w kaplicy będzie otwarta, a Paweł uprze się, aby dziecko do niej podeszło! Zaprotestowałam, a wtedy usłyszałam od męża.
– Mojemu ojcu należy się szacunek! Jak mamy wychować dziecko? Ono musi okazać swój szacunek zmarłym!
Nie chciałam robić afery podczas pogrzebu, bo przecież kościół to nie miejsce na rodzinne spory, a żałobnicy nie muszą im się przysłuchiwać. Odpuściłam więc, mimo że byłam wściekła na męża, że nie przedyskutował ze mną wszystkiego wcześniej, tylko już podczas uroczystości postawił mnie przed faktem. Teraz tego żałuję. Powinnam była wziąć syna za rękę i zwyczajnie go wyprowadzić!
Tymczasem Paweł zaprowadził Tomka do trumny
I nie tylko pokazał mu nieżyjącego dziadka, ale jeszcze w dodatku kazał dziecku go pocałować! Ostatni raz… Nawet nie jestem w stanie sobie dzisiaj wyobrazić, jak bardzo traumatyczne musiało to być przeżycie dla synka. Jestem pewna, że w tym leżącym w trumnie, bladym i zimnym mężczyźnie nie dopatrzył się kochającego dziadka, który kiedyś uśmiechał się, opowiadał mu bajki, dawał cukierki...
Tam w trumnie to była tylko jakaś zewnętrza porzucona powłoka. Wiem, że kilkuletnie dzieci są narażone na rozmaite lęki. Mają swoje wyobrażenia na temat śmierci, która jest dla niech jeszcze bardziej niepojęta, niż dla nas dorosłych. Uważałam, że pójście w żałobnym kondukcie, widok tych wszystkich ubranych na czarno osób i położenie kwiatka na grobie dziadziusia to wszystko, co może znieść kilkuletnie dziecko.
A ten pocałunek i świadomość, że w trumnie spuszczanej do ziemi jest dziadka ciało… To już było zdecydowanie za dużo! Trudno więc się dziwić, że niedługo potem Tomaszkowi zaczął się śnić zmarły dziadek.
Od czasu pogrzebu Tomek ma kłopoty ze spaniem
W jego pokoju zawsze w nocy musiało palić się światło. I dopiero po wielu miesiącach starań udało mi się doprowadzić do tego, aby syn zasypiał przy małej lampce wtykanej do kontaktu. Ważną rolę w odganianiu złych snów odegrał też pluszowy miś, który na powrót stał się najlepszym przyjacielem synka.
Tomek już nie zasypia z ulubionym samochodzikiem w ręku, tylko przytulony do dającego poczucie bezpieczeństwa misia. To się nie podoba Pawłowi, który uważa, że syn zamiast dorośleć, cofa się do czasów wczesnego dzieciństwa.
– To twoja wina! – mam ochotę mu wykrzyczeć po raz kolejny.
Najbardziej chciałabym móc wyrzucić złe wspomnienia z myśli synka. Na razie staram się Tomkowi delikatnie wszystko tłumaczyć, jak zmienia się ciało człowieka, gdy umiera, i oswajać go z myślą o jego przemijaniu. Wyjaśniam synowi, że ważne było w dziadziu to, co uleciało do nieba – dusza.
Nie wiem, czy dobrze postępuję, ale mam wrażenie, że to powoli przynosi skutek. Syn za dnia wydaje się to już rozumieć, ale kiedy zbliża się noc, jeszcze wracają jego lęki. Naprawdę nie wiem już, jak mam z nimi walczyć. Rozmawiałam na ten temat z koleżankami i powiem szczerze, że zaskoczyły mnie ich opinie. W zasadzie żadna z nich nie widziała nic złego w tym, że chłopiec był na pogrzebie dziadka.
– Chcemy chronić nasze dzieci przed wszystkim, także przed śmiercią, która jest przecież czymś naturalnym. Trzeba się z nią pogodzić. W końcu zabieramy potem dzieci na cmentarze, jak im więc wytłumaczyć, że nasi bliscy się tam znaleźli? – zapytała mnie jedna z koleżanek.
A druga dodała, że szczególnie chłopcy powinni wiedzieć, czym jest naturalna śmierć, bo za chwilę w różnych grach będą mieli do czynienia z zabijaniem.
– Podobno młodemu pokoleniu się wydaje, że wszyscy giniemy tylko w taki sposób – przytoczyła jakieś wyniki badań.
Kilka osób potwierdziło, że ich dzieci były na pogrzebach i potem nic złego się z nimi nie działo.
– Może Tomek nie był przygotowany na to, co zobaczył? A może przestraszył się tego później? Bo mnie się wydaje, że ty się strasznie przejmujesz tym, że mąż go zaprowadził do tej trumny. Nie dałaś przypadkiem dziecku odczuć, że to było coś złego? – zapytała mnie koleżanka, z którą jestem dość blisko.
Cenię sobie jej zdanie, więc zaczęłam się zastanawiać nad tym, co powiedziała. I doszłam do wniosku, że chyba coś jest na rzeczy…
Po powrocie z pogrzebu Tomek zachowywał się jak dawniej, za to ja była podminowana
A potem sądząc, że chłopiec już śpi, mówiłam mężowi, jak nierozsądnie postąpił. Teraz myślę, że Tomek mógł to słyszeć i wtedy dowiedzieć się, że nie powinien był całować dziadka w trumnie. Sama więc już nie wiem, kto jest odpowiedzialny za jego nocne lęki. Mąż, który wziął go do kaplicy, czy ja, bo zareagowałam na to zbyt gwałtownie? A może oboje nie przygotowaliśmy dziecka na to przeżycie, jakim jest pogrzeb?
Julita, lat 31
Czytaj także:
- „Miałam oddać szpik swojemu siostrzeńcowi, kiedy… zaszłam w ciążę. Musiałam dokonać przerażającego wyboru”
- „Mój mąż myślał tylko o pracy i pieniądzach. Doszło do tego, że nasz syn chciał mu… zapłacić, żeby spędzał z nim czas”
- „Córka jest wrażliwa, więc gdy jej chomik umierał, podmienialiśmy go na nowego. To błąd, ale nie chcemy złamać jej serca”