„Myślałam, że córka potrafi odróżnić dobro od zła. Niestety, okrutnie się myliłam”
Mam wrażenie, jakby grunt usuwał mi się spod nóg. Gdzie i kiedy popełniliśmy błąd? Może kochamy tę naszą Adę… za bardzo?
- redakcja mamotoja.pl
Już od dobrego miesiąca niemal codziennie słyszeliśmy z mężem, że nasza córka chce dostać na czternaste urodziny nowy model smartfona. – Przecież ci tłumaczyłem, że to w tej chwili niemożliwe. Nie stać nas! – uciął w końcu Marcin.
– A ja ci tłumaczyłam, że u nas w klasie wszyscy takie mają. Ja ze swoim gratem wyglądam przy nich jak dziadówka! Nie po raz pierwszy zresztą! – warknęła Ada.
– Tylko nie przesadzaj! Masz wszystko, czego ci potrzeba. A nawet więcej! – zdenerwowałam się, bo zabolały mnie jej słowa.
Odkąd Ada pojawiła się na świecie, staraliśmy się spełniać wszystkie jej zachcianki, które, niestety, rosły wraz z wiekiem. Jak ubrania, to tylko ze znanych sieciówek, choć ich jakość rzadko odpowiadała cenie; jak buty, to z odpowiednimi oznaczeniami. Jak plecak do szkoły, to oczywiście firmowy, bo z innym wstyd się pokazać. Końca roszczeń nie było widać. Do tej pory często ustępowaliśmy, bo nie chcieliśmy, żeby czuła się gorsza. Ale co za dużo, to niezdrowo. Dwa lata temu dostała od dziadków w prezencie nowy telefon, który świetnie się sprawował. Dlaczego mieliśmy więc wydawać grube tysiące na kolejny? Zwłaszcza teraz, gdy z powodu galopujących cen tak trudno związać koniec z końcem.
– Czyli nie mogę liczyć na to, co sobie wymarzyłam? – wyrwał mnie z zamyślenia głos córki.
– Tak jak powiedział tata, nie. I zdania nie zmienimy. Choćbyś płakała i błagała na kolanach – odparłam stanowczo.
– W takim razie będę musiała coś wymyślić – burknęła i obrażona poszła do swojego pokoju.
Co jej strzeliło do głowy?
Przez moment chciałam ją nawet zatrzymać i zapytać, na czym to myślenie będzie polegało, ale machnęłam ręką. Miałam już serdecznie dość gadania o tym przeklętym smartfonie. Kiedy więc za Adą zamknęły się drzwi, miałam nadzieję, że to koniec tematu. Że córka trochę się powścieka w samotności, ale w końcu zrozumie, że nie może mieć wszystkiego. Okazało się jednak, że nie…
Kilka dni po tamtej rozmowie szykowałam się do ważnego zebrania w pracy, gdy zadzwonił telefon. Nie miałam czasu na pogaduchy, ale ktoś po drugiej stronie był tak natarczywy, że w końcu odebrałam.
– Słucham?
– Dzień dobry. Czy pani Małgorzata Mazur, matka Ady? – usłyszałam nieznajomy męski głos.
– Tak. A o co chodzi? Coś się stało z moją córką?! Miała wypadek?! – przeraziłam się.
– Nie, jest cała i zdrowa. Tylko musi pani po nią jak najszybciej przyjechać.
– Gdzie, do szkoły?
– Nie, do galerii handlowej, do biura ochrony.
– Jak to, do galerii? Przecież Ada jest teraz w szkole. To na pewno ona?
– Na pewno. Mam w ręku jej legitymację. Proszę się pośpieszyć, bo inaczej będę musiał wezwać policję.
– Policję? A co ona takiego zrobiła?!
– Została przyłapana na próbie kradzieży smartfona… Przyjedzie pani?
– Najdalej za pół godziny będę!
Do szefowej szłam z duszą na ramieniu, bo zebranie naprawdę było ważne. Szczęśliwie podeszła do problemu ze zrozumieniem. Pięć minut później jechałam samochodem w stronę galerii handlowej. Nie mogłam uwierzyć, że córka zrobiła coś takiego! Postanowiłam jednak, że mimo wszystko stanę za nią murem, a dopiero potem zmyję jej głowę. Nie mogłam przecież pozwolić, by przez jeden głupi wybryk trafiła do policyjnej kartoteki.
Zdecydowanym krokiem weszłam do biura ochrony. W środku czekała już na mnie Ada w towarzystwie mężczyzny, który do mnie dzwonił. Była przerażona i zapłakana.
– Wcale nie chciałam ukraść tego smartfona… Chciałam go tylko obejrzeć – wychlipała.
– Tak? To jakim cudem znalazł się w kieszeni twojej kurtki? – zapytał mężczyzna.
– Nie wiem… Pewnie przez przypadek… Zapomniałam, że to nie mój – wykrztusiła.
– Proszę pana… – wtrąciłam się – Bardzo przepraszam za córkę… Zapłacę za telefon, jak trzeba, to z nawiązką. I zapomnijmy o całej sprawie – uśmiechnęłam się.
Mężczyzna spojrzał na mnie spod oka.
– Szefowi salonu nie zależy na wizycie policji, więc myślę, że przystanie na takie rozwiązanie. Nawiązka też się przyda, bo zbieramy pieniądze na operację chorego dziecka. Proszę jednak przemówić córce do rozumu. Następnym razem się jej nie upiecze.
– Przemówię, obiecuję – zapewniłam gorąco.
Ona naprawdę była przekonana, że dostanie ten telefon w prezencie!
Musimy więcej od niej wymagać
Zapłaciłam za smartfona, uprzednio sprawdziwszy, czy mam na koncie cztery tysiące złotych, wrzuciłam do puszki na datki na chore dziecko dwieście złotych i zabrałam Adę. W drodze do domu nie odezwałam się ani słowem. Bałam się, że jak zacznę dyskusję, to stracę panowanie nad kierownicą i spowoduję wypadek. Zaczęłam się drzeć dopiero, gdy znalazłyśmy się w mieszkaniu.
– Czy ty masz pojęcie, co zrobiłaś?! Co ci strzeliło do głowy?! Mogłaś zrujnować sobie przyszłość! – krzyczałam, ale Ada nie wyglądała na przejętą.
– O rany, przecież wiem, że to była głupota… Przepraszam… Ale to w sumie wasza wina – odparła.
– Co?!
– No tak. Mogliście od razu powiedzieć, że kupicie mi tego smartfona. Wtedy nie byłoby tej całej afery…
– Od razu? Zaraz, zaraz, czy ty myślisz, że po tym wszystkim dostaniesz go w prezencie na urodziny? – nie dowierzałam.
– A dlaczego nie? Przecież go kupiłaś! Szkoda, żeby leżał w pudełku – uśmiechnęła się bezczelnie.
– Rzeczywiście kupiłam – wycedziłam przez zęby, bo ledwie panowałam nad nerwami. – Ale zaraz wystawię go na sprzedaż w internecie. Muszę odzyskać pieniądze.
– Chyba żartujesz!
– Nigdy nie byłam bardziej poważna, kochanie. Na pewno stracę na tej transakcji, więc różnicę potrącę ci z kieszonkowego. Datek na leczenie chorego dziecka też.
– Ale…
– Żadnego ale. Za głupotę i błędy trzeba płacić.
W duchu pomyślałam, że gdy mąż wróci z pracy, czeka mnie kolejna poważna rozmowa. Tym razem z nim. Nasza córka zaczyna błądzić… Musimy wymyślić, jak ją zawrócić na dobrą drogę.
Małgorzata
Zobacz także:
- „Mój nastoletni syn zaczął się spotykać z 36-letnią kobietą. Oczywiście byłam temu przeciwna. I miałam rację…”
- „Nie pierwszy raz obserwowałem w autobusie tę matkę z wózkiem. I byłem pewien, że w wózku… nie ma dziecka”
- „Jak ja współczułam tej kobiecie. Zdradził ją mąż, przyjaciółka, a teraz ta dwójka usiłowała odebrać jej dziecko”