Reklama

Droga Redakcjo! Zacznę od tego, że jesteśmy całą rodziną bardzo wierzący, mieszkamy razem w jednym domu na wsi, moi teściowie są dla mnie jak rodzice, bo własnych już nie mam. Zawsze liczę się z ich zdaniem. Niedawno urodziłam pierwszego synka i nad imieniem dumaliśmy całą gromadą. Czy źle zrobiłam, że posłuchałam starszych? Teraz myślę, że przecież u nas w wiosce to nie przejdzie!

Reklama

Nie chcę, żeby syn był takim oryginałem!

Bardzo nam wszystkim zależało, żeby synek dostał imię wyjątkowe i tak jakoś od początku było wiadomo, że to musi być imię biblijne. To dla nas ważne, żeby nie było przypadkowe, tylko coś znaczyło i było związane z naszą wiarą. Teściowie nalegali i w końcu z mężem się zgodziliśmy. Synek dostał imię Noe.

Tylko teraz tak myślę, czy nie przesadziliśmy? Żeby nie było, imię bardzo mi się podoba, no i jest o niebo lepsze niż te, które mama i tata proponowali wcześniej: Emanuel, Kleofas, Ariel... No cóż. Tych bym się wstydziła.

Ale czy synek nie będzie wyśmiewany za takie imię? Takich rzeczy u nas na wsi nikt wcześniej nie widział i nie słyszał. Tutaj ludzie lubią plotkować i wytykać palcami. Zaraz zacznie się gadanie. Teściowie chcieli dobrze, chcieli czegoś wyjątkowego dla pierwszego wnuczka, ale przecież jest wiele normalnych, takich zwyczajnych imion z Biblii, np. Rafał, Jan albo nawet zwykły Piotr. Takich, żeby ładnie brzmiały, ale żeby dziecko nie było odmieńcem.

Czasami sobie myślę, że mi na mózg padło, żeby się na to wszystko godzić.

Co robić? Nie wiem, czy tego wszystkiego nie odkręcić. Teściowie trochę ponarzekają, ale w końcu zrozumieją, to zgodni ludzie. A mąż i tak zrobi to, co mu powiem ja albo rodzice. Synek ma 5 miesięcy, słyszałam, że jeszcze da się zmienić imię.

Justyna

Jeśli chcesz się podzielić swoją historią, napisz do nas: redakcja@mamotoja.pl. Czytamy wszystkie listy i zastrzegamy prawo do wyboru najciekawszych oraz do ich redagowania lub skracania.

Zobacz też:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama