Reklama

Z Anką byliśmy zakochani, jak wiele par w naszym wieku. Dopiero skończyliśmy studia, zaczynaliśmy żyć. Nie myślałem o przyszłości, nie byłem gotowy na poważne deklaracje. Ale jak już Wiktorek się urodził, wziąłem za niego odpowiedzialność. Niczego więcej Anka nie może ode mnie oczekiwać.

Reklama

Nie będę brać ślubu z powodu dziecka. Mam prawo nie być gotowy

Nawet nie wiem, kiedy to się stało. Wróciliśmy z wakacji i parę tygodni później Anka oświadczyła, że zrobiła test. Wyszedł pozytywny. Śmiała się przez łzy, chociaż to był dla nas szok. Ja też się śmiałem, ale potem zacząłem myśleć. Co dalej z moją pracą? Dopiero zacząłem się rozwijać w nowej firmie. Co z moimi planami na podróże? Zawodowo robię zdjęcia, jeżdżę po świecie, nie usiedzę na tyłku w jednym miejscu dłużej niż parę tygodni. No i nie oszukujmy się, nie myślałem wcześniej, że to właśnie z Anką spędzę całe życie.

Powiedziałem jej wprost, że żadnego ślubu nie będzie. Płakała, naciskała, szantażowała... Byłem nieugięty. Chodziło przecież o całe moje życie. Nie planowaliśmy dziecka, tak po prostu wyszło. Nie byłem gotowy na małżeństwo, mam do tego prawo. Po co pakować się w coś, co nikomu nie przyniesie szczęścia? Bo i Anka nie byłaby ze mną szczęśliwa, próbowałem jej tłumaczyć.

Ale to nie tak, że zostawiłem ją ze wszystkim samą. Jestem na tyle dojrzały, żeby wziąć odpowiedzialność za swoje czyny. Dobrowolnie płacę całkiem spore alimenty. Jak jestem w Polsce, to regularnie odwiedzam Ankę i Wiktorka, bawię się z synkiem, jak trzeba, to coś kupię, zawiozę, pomogę, załatwię... Jestem pewny, że tak jest lepiej dla wszystkich. Mam paru kolegów, którzy wpakowali się w małżeństwo z powodu ciąży i nie są to wcale miłe historie.

Piotrek

Jeśli chcesz się podzielić swoją historią, napisz do nas: redakcja@mamotoja.pl. Czytamy wszystkie listy i zastrzegamy prawo do wyboru najciekawszych oraz do ich redagowania lub skracania.

Zobacz też:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama