Reklama

Od początku mówiłam jasno, że nie życzę sobie psa w obecności moich dzieci. Jak Kornelka była malutka, to jeszcze jakoś teściowe się pilnowali i nawet zamykali Suzi w pokoju, gdy przychodziliśmy. Teraz przy Szymku zupełnie im odbiło. Naprawdę myślą, że zostawię im dzieci, kiedy po domu biega pitbull??

Reklama

Pies i dzieci to nie jest dobre połączenie

Nie mam nic do zwierząt, po prostu uważam, że przy małych dzieciach lepiej darować sobie psy czy koty. Może starsze coś korzystają z takiej zabawy, ale po co pies takim maluszkom albo niemowlętom? Tylko bakterie roznosi, nie mówiąc już o tym, że może ugryźć. Nie wierzę w wychowanie czy tresurę. A bo to wiadomo, kiedy mu się coś w głowie włączy?

Z moimi teściami to w ogóle jest inna sprawa, bo oni mają pitbulla. Nie rozumiem, jak można trzymać w domu taką bestię. I jeszcze narażać dzieci na kontakt z nią??

Oni nic nie rozumieją, oszaleli na punkcie tej swojej Suzi i próbują nam wmówić, że to łagodna, dobra psina. Ale ja już widziałam, do czego jest zdolna. Byłam wtedy w ciąży z Kornelką, poszliśmy na rodzinny, świąteczny spacer. Suzi szła na smyczy, ale wyrywała się jak szalona. Kiedy zobaczyła na horyzoncie malutkiego yorka, coś w nią wstąpiło. Szarpnęła tak mocno, że teść jej nie utrzymał. Złapała w zęby tego biednego pieska, myślałam, że już po nim. Gdyby nie błyskawiczna reakcja właściciela yorka, mogło się to skończyć makabrycznie. Byłam przerażona. Już wtedy postanowiłam, że moje dzieci nie będą się wychowywać z tą bestią.

Teściowie nalegają, chcą, żeby ich odwiedzać, albo żeby czasem u nich dzieci na noc zostawić, ale powiedziałam, że nie i koniec. Przy ostatniej wizycie pozwolili psu obwąchiwać Szymka. Musiałam go trzymać na rękach, kiedy pies do niego skakał! Synek ma tylko rok, bardzo się przestraszył.

Czy ja jestem przewrażliwiona, czy postępuję właściwie?

Monika

Zobacz też:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama