Reklama

Mój tata nie żyje, ale nie sądzę, by był lepszym dziadkiem dla Julki od mojego teścia. Z tego, co słyszę od koleżanek, ich teściowie i ojcowie też średnio sprawdzają się jako dziadkowie... Tacy wiecie, uśmiechnięci, zadbani, opiekuńczy, zaangażowani w zajmowanie się wnukami. Ich zaangażowanie (w najlepszym wypadku) polega na odebraniu wnuczka z przedszkola czy szkoły (byle nie za często).

Reklama

Dziadek wcale nie kocha wnuczki bardziej niż syna

Częściej zdarzają się dziadkowie, którzy w wyniku licznych zaniedbań cierpią na otyłość, coraz bardziej zaawansowaną miażdżochę oraz chorobliwą postać egoizmu. Więcej zainteresowania mają dla swojskiej kiełbasy czy puszki piwa niż dla własnych wnuków.

Tak jest u nas.

I dlatego mam powody uważać za bzdury bzdety w stylu, że dziadkowie, nawet jeśli nie byli idealnymi rodzicami, to do wnuków czują wyjątkową miłość.

Mój teść był ojcem, który wkraczał w wychowanie, gdy trzeba było przyłożyć za złe oceny czy naniesienie błota do przedpokoju. Jego wielka miłość do wnuczki objawia się chyba tylko tym, że kiedy wchodzi do przedpokoju w zaśnieżonych kozaczkach, nie rzuca się na nią z wrzaskiem, a tylko robi minę, jakby właśnie napił się octu.

Na prezent zerknął zza ramienia i dalej oglądał telewizję. Rzucił jakieś "Ładne, dziękuję, Julka" i tyle. Dużo więcej entuzjazmu wykazuje, gdy mąż kupuje mu na imieniny koniak.

Pewnie są wyjątki. Ale — wybaczcie — one raczej tylko potwierdzają regułę. I być może nawet nie wiecie ile macie wtedy szczęścia... Tak czy inaczej, mam nadzieję, że nasi mężowie będą już dziadkami, którzy będą wiedzieli, jak okazywać zainteresowanie swoim wnukom...

Jeśli chcesz się podzielić swoją historią, napisz do nas: redakcja@mamotoja.pl. Czytamy wszystkie listy i zastrzegamy prawo do wyboru najciekawszych oraz do ich redagowania lub skracania.

Dorota

Zobacz też:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama