13 września pod numer alarmowy zadzwonił ojciec dziecka. Był przerażony, że jego synek jest cały we krwi i prawdopodobnie umiera… Gdy wkrótce potem w mieszkaniu pojawili się policjanci, zobaczyli coś, co zapamiętają do końca życia. W weekend wiadomość o jedzonym żywcem przez szczury dziecku ze stanu Indiana trafiła do amerykańskich mediów.

Reklama

Brud, odór i… poobgryzane do kości paluszki

Dom był nieprawdopodobnie zaniedbany. Panował tam brud i trudny do opisania smród. Wszędzie walały się resztki jedzenia i odchody gryzoni. W takich warunkach mieszkała rodzina i piątka dzieci.

Najmłodsze z nich, 6-miesięczny chłopiec, leżało w łóżeczku pełnym szczurów…

Łącznie dziecko miało około 50 ran na całym ciele: na policzku, czole, nosie, udzie, stopie… W najgorszym stanie była prawa rączka dziecka. Szczury poobgryzały wszystkie paluszki tak, że widać było kości.

Maluszek trafił do szpitala, gdzie lekarze próbowali ratować palce. Niestety w przypadku wszystkich pięciu palców konieczna okazała się częściowa amputacja.

Zobacz także

Opieka społeczna: radzili sobie coraz lepiej

31-letni ojciec i 28-letnia matka niemowlęcia zostali oskarżeni o zaniedbanie dziecka i narażenie go na niebezpieczeństwo. Zarzuty usłyszała również krewna ojca, która mieszkała wraz z rodziną z dwójką swoich dzieci w wieku 5 i 2 lat. Czwórka dzieci natychmiast trafiła do rodzin zastępczych. Ze szpitala do nowego domu trafił również półroczny chłopiec.

O trudnej sytuacji rodziny wiedziała miejscowa opieka społeczna. Jej pracownicy regularnie odwiedzali dom. Z ich notatek wynika, że ojciec i matka starali się jak mogli, i że w ostatnim czasie sytuacja w domu poprawiła się.

Źródło: People

Piszemy też o:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama