„Też nie puszczam córki na nocowanki. To, co zrobił mąż z kolegą, sprawiło, że prawie zasłabłam” [LIST DO REDAKCJI]
Przeczytałam list pani Kaliny i od razu wiedziałam, że też chcę i muszę napisać. Ponieważ na samo słowo „nocowanka” się we mnie gotuje. Na początku października wyjechałam z koleżanką na weekend. Naszymi córkami mieli zajmować się ojcowie. Mężczyźni 40-letni, z zawodu: okulista i właściciel apteki. Czyli, zdawałoby się, odpowiedzialni, dojrzali ludzie.
- redakcja mamotoja.pl
Czarnockich (nazwisko zmienione) znam od ponad 10 lat. Michał (mój mąż) i Łukasz (mąż Karoliny) chodzili razem do liceum, do klasy biologiczno-chemicznej. Szczerze mówiąc, nie sądziłam, że mentalnie tak naprawdę zatrzymali się na tym etapie…
O wszystkim dowiedziałam się po powrocie
Między naszymi córkami jest tylko pół roku różnicy, znają się od zawsze i nazywają przyjaciółkami.
Jeszcze zanim się urodziły, zaprzyjaźniłam się z Karoliną. To właśnie ona namówiła mnie na pierwszy wyjazd bez córki. Naturalnie, Alicja jako 6-letnia dziewczynka nie miała nic przeciwko temu.
W tamten piątkowy wieczór zadzwoniłam do męża, powiedzieć, że szczęśliwie dojechałyśmy i zapytać, co u nich. Akurat wychodzili do Czarnockich, córka była bardzo szczęśliwa. Dotąd nigdy nie spała u Emilki. Emilka nocowała u nas wiele razy i zawsze było fajnie.
Nic nie zapowiadało, że cokolwiek miałoby pójść nie tak. A jednak, po powrocie dowiedziałam się o tej „nocowance” więcej niż chciałabym wiedzieć.
Zaprosili 3 kolegów
Michał i Łukasz znakomicie zorganizowali ten wieczór. Sobie i trzem kolegom. Między innymi też „wujkowi z napisami”, w którym rozpoznałam Daniela, narkomana. On też chodził z nimi do klasy, tylko że już w klasie maturalnej zaczął się staczać i aktualnie jest cieniem samego siebie. Ma dużo tatuaży, dlatego moja córka nazwała go „wujkiem z napisami”… Kim byli dwaj pozostali mężczyźni – nie wiem do dziś. Może znajomymi Daniela?
Właściwie to o nic nie pytałam. Ala sama mówiła…
Na przykład, że Emka (Emilka) bawiła się marihuaną. I że tata jej powiedział, że to marihuana. Że bawiły się same. Że wieczorem wychodziły do ogrodu, a stamtąd nawet do sklepu (!) po żelki. Że bawiły się ze świnką morską, której nagle zaczęła lecieć krew z noska.
Opadły mi ręce, a zaraz potem kamień spadł z serca
Po wysłuchaniu córki zadzwoniłam do Karo. Powiedziałam, żeby obejrzała świnkę. I żeby cieszyła się, tak jak ja, że tylko ona miała wypadek podczas nocowanki i imprezy, którą urządzili nasi mężowie.
Karo akurat była w domu, więc od razu zaczęła oglądać nos świnki. Okazało się, że krew nie leciała jej z nosa, tylko z powodu… wybitych zębów.
Czy muszę pisać, że i mnie, i jej opadły ręce? I jednocześnie kamień z serca… Że dziewczynkom nic złego się nie stało, podczas gdy „dorośli” kompletnie nie wiedzieli, co się dzieje…
Agata
Jeśli chcesz się podzielić swoją historią, napisz do nas: redakcja@mamotoja.pl. Czytamy wszystkie listy i zastrzegamy prawo do wyboru najciekawszych oraz do ich redagowania lub skracania.
Zobacz też: