Reklama

Mały Remigiusz znalazł się w szpitalu w styczniu 2021 roku. Przywieźli go rodzice, rzekomo zaniepokojeni opuchlizną nóżki. Lekarze na widok stanu dziecka wezwali policję. W lutym 2022 roku ruszył proces. Oboje rodzice usłyszeli zarzuty znęcania się nad dzieckiem przez całe jego 3-miesięczne życie. Oraz o to, że zwlekali z udzieleniem cierpiącemu niemowlęciu pomocy. 24 maja 2023 roku usłyszeli wyroki.

Reklama

Rodzice Remigiusza: on sam połamał sobie nóżki

Bartłomiej O. przyznał, że poparzył dziecko, ale stało się to przypadkiem. Tłumaczył, że trzymając dziecko na rękach, przelewał wrzątek do termosu, a w pewnym momencie skoczył na niego kot…

Żadne z rodziców nie przyznaje się do tego, że to oni połamali niemowlęciu kości piszczelowe oraz żebra. Bartłomiej O. próbował przekonywać śledczych, że Remigiusz sam łamał sobie nogi, wkładając je między szczebelki łóżeczka…

Matka: „Kocham mojego syna!”

Po wyjściu z sali sądowej 29-letnia Maja R. krzyczała do mikrofonu dziennikarza Super Expressu: „Kocham mojego syna!”.

Nawet jeśli to prawda, ani ona, ani Bartłomiej O. prędko nie zobaczą dziecka. Prócz tego, że najbliższe lata spędzą za kratkami, sąd zakazał im kontaktowania się z Remigiuszem, dopóki chłopiec nie ukończy 15. roku życia.

Czy wtedy odważą się spojrzeć mu oczy i powiedzieć, że go kochają? I czy jego też będą wtedy próbowali przekonać, że jako niemowlę sam zrobił sobie krzywdę?

Matka Remigiusza nie kłamała?

Chłopiec prawdopodobnie będzie pamiętał rodziców, ponieważ – będąc już w rodzinie zastępczej – w ciągu ostatnich lat widywał ich podczas rozmów video. Choć Maja R. i Bartłomiej O. w styczniu 2021 roku zostali zatrzymani, opuścili areszt po 3 miesiącach i walczyli o możliwość kontaktu z dzieckiem. Sąd zabronił im zbliżać się do Remigiusza, jednak zezwolił na video rozmowy.

Według obrońcy Mai R., na możliwość tych rozmów wpłynęła determinacja matki. A także to, że Maja R. została przebadana wykrywaczem kłamstw i wariograf potwierdził, że nie kłamała, mówiąc, że nigdy nie skrzywdziła synka…

Sąsiedzi nie mieli nic do powiedzenia

Jak przyznaje prokurator w rozmowie z TVN24, był to trudny proces ze względu na brak świadków i jednoznacznych dowodów. Rodzice mieszkali z Remusiem w bloku, jednak żaden z sąsiadów nie był w stanie powiedzieć nic na temat sytuacji tej rodziny. Skazanie Mai R. i Bartłomieja O. było możliwe jedynie w oparciu o zeznania biegłych.

Teraz jednak trafią za kratki na dużo dłużej niż w styczniu 2021 roku. Prokurator nie wyklucza, że będzie wnioskował o podwyższenie kary do 10 lat więzienia.

Źródło: tvn24, se.pl, bydgoszcz.naszemiasto.pl

Piszemy też o:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama