„Zabieram synów ze sobą do kobiecej przebieralni i damskiej toalety. To nie paranoja, a zwykła ostrożność” [LIST DO REDAKCJI]
Nie zamierzam udawać, że są tacy dorośli i w razie czego będą umieli się bronić. A zboczeńców nie brakuje! Wolę już te krzywe spojrzenia, kiedy wchodzimy do pełnej kobiet przebieralni na basenie, niż traumę na całe życie przez jakiegoś zwyrodnialca.
- redakcja mamotoja.pl
Kiedy moi synkowie byli mali, to jakoś tak naturalnie to wychodziło, że idziemy razem do przebieralni rodzinnej albo do damskiej toalety w centrum handlowym. Teraz jest trudniej, bo mają już po 11 lat, ale nie zamierzam niczego zmieniać.
Nie puszczę synów samych do męskiej toalety
Chciałam poruszyć temat przebieralni i publicznych toalet, bo ostatnio głośno jest o przypadkach napaści i ataków na nieletnich. W moim mieście już słyszałam o dwóch takich sytuacjach. Moi bliźniacy są bardzo ufni, nieśmiali i delikatni, dlatego te przypadki zawsze wywołują u mnie lęk. Boję się o swoje dzieci, bo w dzisiejszym świecie czyha na nie wiele niebezpieczeństw, z którymi mogą sobie nie poradzić. Wychowuję synów sama, więc muszę myśleć o wszystkim.
Ja przyjęłam zasadę, że nie puszczam synów samych nigdzie, dopóki nie skończą przynajmniej 16 lat. Na razie są nieporadni i nie umieliby się obronić, gdyby jakiś dziad zaczął ich nagabywać.
Na basenie zawsze idą ze mną do damskiej przebieralni, chociaż już nieraz zdarzyło nam się, że panie próbowały nas wypraszać. Fakt, chłopcy są duzi, wyrośnięci, wyglądają na 14-latków, ale przecież nie przychodzą tam podglądać tych wszystkich pań w podeszłym wieku. One chyba sądzą, że są dla moich chłopców takie atrakcyjne. Myślałby kto.
Po drugie jak jesteśmy gdzieś w trasie albo w galerii handlowej, zawsze chodzimy razem do damskiej toalety. Nie obchodzi mnie, jak krzywo na nas patrzą. Wiadomo, co w takich publicznych przybytkach może się wyrabiać? Każdy może tam wejść i podstępem podejść biedne dziecko.
Zobacz także
Polecam wszystkim taką ostrożność. Bo to żadna paranoja, tylko zdrowy rozsądek i troska o własne dzieci.
Marta
Jeśli chcesz się podzielić swoją historią, napisz do nas: redakcja@mamotoja.pl. Czytamy wszystkie listy i zastrzegamy prawo do wyboru najciekawszych oraz do ich redagowania lub skracania.
Zobacz też: