Reklama

Święta, światełka, Mikołaje, kolędy... Jakie to wszystko ma znaczenie, jeśli na nic mnie nie stać? Nawet na głupi sweter świąteczny nie uciułam.

Reklama

Nie wyprawię dzieciom magicznych świąt

Droga Redakcjo, myślę, że nie jestem w tym sama, chociaż wolałabym, żeby nikt nigdy nie musiał mierzyć się z takimi problemami. Jeszcze parę lat temu pieniądze nie były dla mnie aż takim kłopotem, ale jest coraz gorzej.

Dzieci rosną, ich potrzeby też, ojciec uciekł za granicę, haruję na wszystko sama. Prawda jest taka, że muszę wybierać między lekarzem dla córeczki a ciepłymi butami. Sama z własnego dentysty już dawno zrezygnowałam. Wszystko drożeje, a pensja nie rośnie, jest dramat.

W ostatni weekend zabrałam dzieci na zakupy do marketu. Chciałam kupić głównie spożywkę, tylko najtańsze produkty. Oczywiście klimat świąteczny, wszędzie zabawki, ozdoby, prezenty. Oluś upatrzył sobie duże Lego, Marysia domek Barbie. Tak im się oczki świeciły. Jak zobaczyłam ceny, to zdębiałam. Tak dawno nie kupowałam zabawek, że nawet nie zdawałam sobie sprawy, jakie to drogie.

Z zaciętymi minkami i łzami w oczach wkładali to oboje do koszyka, a ja musiałam wyjmować i tłumaczyć im, że mamusia nie ma tyle pieniędzy. Że musimy kupić jedzonko. Serce mi pękło na milion kawałków, bo wiem, że nie kupię im tych rzeczy ani na gwiazdkę, ani później.

I takie będą te nasze biedne święta. Usiądziemy przy stole z cienkim barszczem i pierogami, przy sztucznej choince i w grubych swetrach, bo oszczędzam na ogrzewaniu. Pośpiewamy kolędy i pomarzymy sobie o tym, jak by mogło być, gdyby nam się lepiej wiodło. Prezenty? Może zrobię Marysi szaliczek na szydełku, a Olusiowi dam resoraka za 10 zł. Czuję się jak najgorsza matka.

Asia

Jeśli chcesz się podzielić swoją historią, napisz do nas: redakcja@mamotoja.pl. Czytamy wszystkie listy i zastrzegamy prawo do wyboru najciekawszych oraz do ich redagowania lub skracania.

Zobacz też:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama