Reklama

Jestem wstrząśnięta. Nie mogę zrozumieć słów krytyki. I to jeszcze w takim momencie. Otóż zabrałam małe dziecko na pogrzeb babci i dostałam burę, że nie powinnam. A ja uważam, że powinnam! Moja ukochana babcia zmarła w wieku 96 lat. Ze starości. I chociaż nie chorowała poważnie, to wszyscy wiedzieliśmy, że to kiedyś nastąpi. Pewnej nocy odeszła we śnie. Moja kochana babcia odeszła. To było dla mnie oczywiste, że w ostatnim pożegnaniu weźmiemy udział wszyscy, łącznie z Asią. Jednak nie wszyscy byli tego samego zdania i nie omieszkali wytknąć moich błędów wychowawczych. Dlaczego rodzicom odbiera się prawo nie tylko do pożegnania ukochanej osoby, ale i do wychowywania dziecka na własnych zasadach?!

Reklama

Babcia widziała we mnie człowieka

Joasia ma 4 lata i nie mogłam przed nią udawać, że nic się nie stało. Oczywiście moje wspomnienia o babci są zupełnie różne od jej wspomnień. Asia pamięta prababcię jako zgarbioną, siedzącą bez ruchu starszą panią, zawsze okrytą kocem, z nogami w specjalnym ogrzewaczu do stóp. Niewidomą i głuchą staruszkę, która miała w zwyczaju co rano wypijać kubek śmietany. A dla mnie babcia to zapach świeżo wypranej pościeli, zapach ziemi, to smak świeżej bułki z pasztetem.

Pamiętam te pełne ciepła poranki, kiedy mogłam wgramolić się do jej łózka i jeszcze na chwilę zasnąć w jej ciepłych objęciach. Te momenty kiedy opowiadała mi o swoim życiu, a potem rozmawiałyśmy o tym co ważne, o miłości, przemijaniu i... śmierci. Chociaż wtedy tego nie rozumiałam, po latach wiem, że te rozmowy dały mi wiele. Babcia pokazywała mi, że życie ma wiele odcieni. Babcia jako jedyna nie umniejszała moich problemów, widziała we mnie nie dziecko a człowieka, przed którym jest całe życie, życie pełne wzlotów i upadków.

Dlatego było dla mnie oczywiste, że moja córka będzie uczestniczyć w pogrzebie babci. Nie, nie tylko dlatego, że babcia była kimś ważnym w moim życiu. Ale dlatego, że śmierć jest częścią życia. Chcę, aby moja córka miała świadomość przemijania. Tego, że życie nie jest jedną wielką instagramową karuzelą szczęścia. Życia bywa trudne, musimy zmierzyć się z trudnymi wydarzeniami czy emocjami. Chciałabym dla mojego dziecka jak najlepiej, ale nie mogę jej zagwarantować, że nigdy nie spotka jej nic złego. Ludzie rozwodzą się, cierpią na depresję, tracą pracę, umierają. Takie bywa życie. I jeśli będę trzymać moją córkę pod kloszem i dawać jej złudne poczucie, że życie jest prostą drogą do szczęścia, to nie będzie umiała sobie poradzić w życiu.

Pogrzeb to nie jest miejsce dla dzieci

Wiedziałam, że pogrzeb babci będzie spokojny, dostojny. W kościele stała urna i zdjęcie babci z czasów młodości. Zebrani opłakiwaliśmy stratę babci, a jednocześnie wiedzieliśmy, że stało się to, co nieuchronne. Jeszcze przed pogrzebem rozmawiałam z córką i na miarę jej wieku przekazywałam informacje o śmierci. Oswajałam ją z nią. Swoją postawą chcę dać przykład swojej córce, że trudne emocje to nie koniec świata, życie toczy się dalej. I dlatego nie mogę zrozumieć tych raniących słów krytyki. Słyszałam jak dalekie ciotki, które przyjechały na pogrzeb, szeptały między sobą, że to nie jest miejsce dla dzieci, że po co ja tu przyprowadzałam. Moja mama też była zniesmaczona. Powiedziała mi wprost, że nie powinnam tu przychodzić z dzieckiem. Że jestem nieodpowiedzialna, bo dzieci trzeba chronić, a nie świadomie narażać na traumę. Nie, nie uważam, żebym zrobiła coś strasznego!

Ewelina

Jeśli chcesz się podzielić swoją historią, napisz do nas: redakcja@mamotoja.pl. Czytamy wszystkie listy i zastrzegamy prawo do wyboru najciekawszych oraz do ich redagowania lub skracania.

Piszemy też o:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama