„Byłam w zagrożonej ciąży, więc lekarz zakazał nam zbliżeń. Efekt? Zdrada. Tłumaczenie męża? Musiałem sobie ulżyć”
Byliśmy dla siebie stworzeni, wiedziałam to. Dlatego kiedy Darek mnie zdradził, zawalił mi się świat. Więcej. Zniknęła też nadzieja…
- redakcja mamotoja.pl
Mieliście kiedyś wrażenie, że właśnie trafił was piorun? W jednej chwili siedzisz sobie szczęśliwa, z jasną wizją przyszłości – a w następnej jesteś tylko kupką popiołów na pogorzelisku swojego życia.
To był spokojny, pogodny dzień. Siedziałam w kawiarni, czekając na siostrę. Malina była ode mnie starsza tylko o trzy lata, ale zachowywała się jak moja matka. Pilnowała, krytykowała. Nawet głos miała podobny. Kiedy stały obok siebie i patrzyły na mnie z potępieniem, miałam wrażenie, że to jedna osoba w dwóch ciałach. No więc siedziałam, wystawiając twarz do słońca. Ciepło wnikało we mnie, a ja czułam się taka szczęśliwa.
– Mówiłam, że on to nic dobrego? Mówiłam. I teraz mam dowód.
Głos Maliny wyrwał mnie z błogostanu. Otworzyłam oczy. Siostra sadowiła się na krzesełku po drugiej stronie stolika. Jej mina była majstersztykiem: jednocześnie zmartwiona i uradowana, pełna współczucia i złośliwa. Kocham siostrę, bo wiele mi w życiu pomogła, ale czasami wzbudzała we mnie niechęć. Jak właśnie w tej chwili.
– O czym mówisz?
– O Darku, a o kim innym.
Skrzywiłam się. Malina nie lubiła mojego męża. Kiedyś razem z mamą próbowały nie dopuścić do tego, bym za niego wyszła. Ale siedem lat małżeństwa udowodniło, że to ja mam rację. Mama w końcu poddała się i zaakceptowała zięcia, ale Malina wciąż czekała na jakieś straszne rzeczy, które Darek mi zrobi. Bo jego dziadkowie pochodzili z Kenii. Cóż, jak sięgnąć wystarczająco głęboko, to przodkowie wszystkich ludzi pochodzili z Afryki.
– On cię zdradza. Przyłapałam go – powiedziała Malina i położyła na stoliku zdjęcie zrobione z oddali.
Ale z pewnością był na nim mój mąż całujący blondynkę. A konkretnie Iwonę, koleżankę z pracy.
Wysunęłam dłoń z jego ręki i odwróciłam twarz
Jak działa piorun? Najpierw oślepia mózg, więc nie jesteś w stanie myśleć. Potem uderza w serce. Ściska płuca, które zapominają, jak oddychać. Podnosi ciśnienie i czujesz, że za chwilę wybuchniesz. A na koniec spływa do brzucha i rozrywa go na części.
Kiedy upadałam z potwornym krzykiem na ziemię, słyszałam przerażone wołanie Maliny o pomoc. Za późno, siostrzyczko – pomyślałam wtedy jakimś skrawkiem myśli, jedynym, który nie wrzeszczał z przerażenia. – Dopięłaś swego.
Czułam skurcze brzucha, wilgoć między nogami. Uciekające życie. Moja córeczka.
Tak bardzo na nią czekałam. Pamiętam pierwszy moment, kiedy zaistniała w moich myślach. Miałam dwadzieścia lat. Byłam z Darkiem na łące za wsią, gdzie spędzaliśmy wakacje na sianokosach u mojej rodziny. Był późny wieczór. Leżeliśmy w pachnącej trawie i patrzyliśmy w rozgwieżdżone niebo. Właśnie skończyliśmy się kochać i zaczęliśmy marzyć o przyszłości. O wspólnym domu. Rodzinie. Na niebie rozbłysła spadająca gwiazda. Zanim zgasła, oboje wypowiedzieliśmy życzenie:
– Niech pierwsza będzie córeczka.
– O niebieskich oczach. Przy twojej karnacji będzie zjawiskowa.
– To byłby cud – roześmiał się. – Ty masz piwne, ja brązowe.
– Niech tym się martwi spadająca gwiazda. Dziewczynka o niebieskich oczach raz! – zawołałam.
Ognik na niebie zamigotał, jakby przyjął zamówienie, i zgasł.
Dziesięć lat później była dziewczynka… Była.
Obudziłam się w szpitalu. Po chwili dotarło do mnie, że czuję się inaczej. Położyłam dłoń na brzuchu. Żal i rozpacz napłynęły ciężką falą.
– Diana? – mąż dotknął mojej ręki. Dopiero teraz zorientowałam się, że siedzi obok mnie. Nie widziałam go wyraźnie przez łzy. – Co się stało?
– Straciłam ją.
– Wiem. Dlaczego? Przecież wszystko było dobrze?
Przez moment miałam mętlik w głowie, nie wiedziałam… aż przypomniałam sobie.
– Rozmawiałeś z Maliną?
– Nie – z moich oczu spłynęły łzy i wyraźnie zobaczyłam twarz Darka. Marszczył brwi, gdy zaczynało coś do niego docierać.
– Czy to przez nią? Przez coś, co ci powiedziała?
– Przez ciebie. Jeśli rzeczywiście zdradziłeś mnie z Iwoną. Zrobiłeś to?
Twarz Dariusza straciła ten kolor słodkiego karmelu, którego mu zawsze zazdrościłam. Poszarzała, jakby ktoś obsypał ją popiołem. Nie musiał nic mówić. Wysunęłam dłoń z jego ręki i odwróciłam twarz.
– Jestem zmęczona. Idź sobie.
Poszedł.
Poczułam się całkowicie opuszczona. Zdradzona. Przez wszystkich
Następne pół roku chciałabym zapomnieć. Nieustanne kłótnie, wymówki, dyskusje.
Malina szybko pozbyła się poczucia winy.
– Musiałaś znać prawdę. Nie pozwolę, by moja młodsza siostra żyła z oszustem. Poza tym, nie wiedziałam, że aż tak się przejmiesz. Ale jesteś wciąż młoda. Tylko, na miłość boską, wykop drania z domu. Dałam ci przecież namiary na adwokatkę, która puści go w skarpetkach.
Nie wiem, może kiedyś znów się do niej będę uśmiechać. Na razie widujemy się tylko w domu mamy.
A mama wzdycha. I mówi, że skoro przysięgałam przed Bogiem, nie wolno mi przysięgi łamać. Nie dyskutowałam z nią. Nie miałam sił na walenie głową w mur.
Darek poczucia winy się nie pozbył, ale próbował rozłożyć ją na nas po równo.
– Kocham cię. To nawet nie był romans. Po prostu musiałem sobie ulżyć. To było zwykłe fizyczne uwolnienie. Nasza miłość i małżeństwo były niezagrożone.
Musiał sobie ulżyć. W podtekście było, że nie mógł ulżyć sobie ze mną. Cóż, zakaz lekarza, ciąża była jedną z tych zagrożonych. Pierwsze dwa miesiące przeleżałam w łóżku.
– A co ja miałam zrobić? – spytałam.
– Też miałam ochotę. Mogłeś pocierpieć ze mną. Dlaczego twój popęd jest ważniejszy od mojego?
Na to pytanie nie znalazł odpowiedzi. Więc się wycofał.
Mijały miesiące, a ból nie znikał. Może trochę stępiał. Żyłam jakby za grubym szkłem. Pracowałam, jadłam, spałam. Przepaść między mną a mężem powiększała się. Żal nie znikał, on też ledwie wytrzymywał moje spojrzenie pełne oskarżenia. Kiedy minął rok, a nic się między nami nie poprawiło i każda próba rozmowy kończyła się kłótnią, uznaliśmy, że to nie ma sensu. Najwyraźniej nasze nienarodzone dziecko zabrało ze sobą do grobu także naszą miłość.
Darek postanowił się wyprowadzić. A ja umówiłam się z adwokatem, by złożyć pozew o rozwód.
Tego wieczoru patrzyłam, jak mąż pakuje swoje rzeczy do walizek, kartonów. Czułam żal i smutek. Spotkaliśmy się pierwszy raz w szkole średniej. Nie była to miłość od pierwszego wejrzenia. Ale kiedy się już pojawiła, stała się silna, głęboka. Wydawało się, że jest w stanie pokonać każdą przeszkodę. Prawie każdą, jak widać. Szkoda. Byliśmy dla siebie stworzeni.
Zamknęłam się w sypialni. Dwie godziny później odłożyłam książkę i spróbowałam zasnąć. Od miesięcy miałam z tym kłopoty, ale tym razem sen przyszedł lekko, jakby z niecierpliwością czekał na swoją kolej. Znów leżałam na pachnącej trawie wpatrzona w rozgwieżdżone niebo. Błysnęła spadająca gwiazda.
– Dziewczynka o niebieskich oczach raz! – usłyszałam dziecięcy głos.
Obróciłam głowę.
Obok mnie na trawie leżała może pięcioletnia dziewczynka o ciemnych wijących się włosach i błękitnych oczach, które lśniły w jej twarzy o cerze kawy z mlekiem jak błękitne diamenty. Moja córeczka. Popatrzyła na mnie. Nie uśmiechała się, wyglądała na rozgniewaną.
– I jak mam spełnić twoje życzenie? Daj mi szansę.
Obudziłam się. Sen był tak wyraźny, tak realny, że nie wytrzymałam i rozpłakałam się głośno. Tęsknota za utraconym dzieckiem fizycznie bolała. Zwinęłam się w kłębek i niemal wyłam. W pewnej chwili poczułam obejmujące mnie ramiona męża.
Nasza córka urodziła się dziewięć miesięcy później
– Diana, kochanie, nie płacz, o Boże, ja też cierpię – jego głos był drżący, nabrzmiały łzami. – Śniła mi się dzisiaj, taka mała, słodka. Niebieskooka. Taka zagniewana. Powiedziała…
– …daj mi szansę – wyszeptałam. Obróciłam się do męża i spojrzałam mu w oczy. – Leżałam na trawie…
– …a na niebie leciała spadająca gwiazda – dokończył. – Jak wtedy, gdy wypowiedziałaś życzenie.
W tym momencie nie istniało dla nas nic, oprócz tego wspólnego snu. Wspólnej tęsknoty i zadziwienia. Nasze usta się spotkały i dawny płomień znów nas ogarnął. A kiedy obudził nas świt i spojrzałam w oczy mojego męża, a on uśmiechnął się z ulgą, nie ujrzawszy w nich oskarżenia, wiedziałam, że wszystko się zmieniło.
Nasza córka przyszła na świat dziewięć miesięcy później. Wszyscy dziwili się, skąd u niej niebieskie oczy. I każdemu mówię, że po prostu zamówiłam takie u spadającej gwiazdy.
Diana
Zobacz także:
- „Miałem nie jechać pociągiem. Nie chciałem wysiąść na tej stacji. A jednak… Przypadek? Los? Dzięki nim poznałem syna”
- „Tak bardzo tęskniłem za synem i żoną, że nie byłem w stanie zrozumieć, że ich już nie ma. Co więcej, przestraszyłem niewinną dziewczynę”
- „Mąż odszedł, bo mieliśmy niepełnosprawne dziecko. Stwierdził, że tego nie wytrzyma. A ja muszę? – Zrobisz, jak zechcesz – powiedział i zamknął drzwi”