Droga Redakcjo, czytałam ostatnio na waszej stronie listy od kobiet, które tkwią w nieszczęśliwych związkach ze względu na dzieci. To smutne listy. Choć te kobiety starają się tłumaczyć i usprawiedliwiać swoje decyzje, tak naprawdę oszukują same siebie. Nie są szczęśliwe i jestem pewna, że kiedyś to do nich dotrze. Sama jestem matką i żoną, która trwa przy niewiernym mężu. Tylko że ja już dawno przestałam się oszukiwać.

Reklama

Robię to dla dzieci

O zdradach męża dowiedziałam się, kiedy nasze dzieci były w wieku przedszkolnym. Jedno chorowało, z drugim były problemy wychowawcze, które zresztą ciągną się do tej pory. Mój małżonek postanowił uciec od zmartwień w ramiona swojej sekretarki. Od tamtego czasu zmienia obiekty zainteresowań co parę miesięcy. Wiem, bo on nawet się z tym nie kryje. Nie ma dla mnie nawet takiej odrobiny szacunku, żeby z klasą kłamać.

Najpierw w nerwach zażądałam rozwodu. Miałam już nawet adwokata. Ale kiedy ochłonęłam, zaczęłam rozumieć, jak rozstanie zmieni życie moje i dzieci. Nie, mąż wcale nie jest wpływowym biznesmanem, który zapewnia nam luksusy. Nie udaje też, że mnie kocha. Ale dzieci kochają go ponad wszystko.

Ostatecznie postanowiłam, że zostanę. Ciągnę to dziwne małżeństwo już 5 lat i tak – robię to dla dzieci. One nie wybaczyłyby mi rozwodu. Wiem doskonale, że to ja byłabym tą złą, która pozbawiła ich ojca. Już mój mężulek by się o to postarał. Zresztą i syn, i córka są w niego zapatrzeni jak w obrazek. Potrzebują go i muszę to zaakceptować. Nie chcę im mieszać w życiu.

Tylko że, Droga Redakcjo, jest spora różnica między mną a tymi matkami, które płaczą w poduszkę, bo cierpią w samotności skazane na niewiernych mężów. Ja nie chcę tracić życia. Poszłam za radą przyjaciółki i znalazłam sobie kochanka. Nie wstydzę się tego, bo niby dlaczego?

Zobacz także

W domu jestem przykładną żoną, staram się spajać tę rodzinę, dla dzieci. A kiedy czas pozwala, spotykam się z panem X. Czasem nawet mamy dla siebie cały weekend, kiedy dzieci odwiedzają dziadków. Nie tłumaczę się mężowi, a on nie pyta. Dzięki kochankowi czuję się prawdziwą kobietą, a nie zaniedbaną, odrzuconą matroną, która przegrała życie.

Nikogo nie namawiam do pójścia w moje ślady. Zdaję sobie sprawę, że takie życie nie jest dla każdego. Ale kiedy wszystko się sypie, może warto pomyśleć też o sobie, a nie tylko o innych?

Alina

Od Redakcji: Jeśli chcesz się podzielić swoją historią, napisz do nas: redakcja@mamotoja.pl. Czytamy wszystkie listy i zastrzegamy prawo do wyboru najciekawszych oraz do ich redagowania lub skracania.

Zobacz też:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama