Reklama

Czy ci, którzy wpadli na świetny pomysł z brakiem obowiązkowych prac domowych, naprawdę chcą ogłupić nasze dzieci? Albo jeszcze bardziej utrudnić nam, rodzicom, rodzicielstwo?

Reklama

Wychowujmy lenie i obiboki

Zacznę od tego, że nauka u nas w domu zawsze szła i wciąż idzie opornie. Moja córka jest nogą z matematyki, zrobienie kilku zadań z obliczeniami trwa u niej godzinę. A jeszcze żeby zaciągnąć ją do tych zadań... Musimy się zawsze z mężem nagimnastykować, czasem pogrozić.

Do tej pory mieliśmy przynajmniej jakiś straszak w postaci pani w szkole, która wymaga i będzie sprawdzać lekcje. A teraz? Hulaj dusza, piekła nie ma!

Naprawdę nie rozumiem, kto i dlaczego mógł wpaść na taki niedorzeczny pomysł, jak brak prac domowych w szkole. Czy teraz mam zaciągać córkę siłą do lekcji? No bo bez bata nad głową to inaczej się nie da.

I jeszcze to śmieszne sformułowanie – prace domowe dla chętnych. No świetnie, tylko moja córka akurat nie jest chętna! I co mam z tym zrobić?

Kto i dlaczego chce ogłupić nasze dzieci? Czy teraz po szkole to tylko leżenie do góry brzuchem? Co z tego będzie dalej?

Bożena

Od Redakcji: Jeśli chcesz się podzielić swoją historią, napisz do nas: redakcja@mamotoja.pl. Czytamy wszystkie listy i zastrzegamy prawo do wyboru najciekawszych oraz do ich redagowania lub skracania.

Zobacz też:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama