„Mąż zarabia najniższą krajową, obija się w domu, a i tak nie zajmuje się dzieckiem. Czuję, że przegrałam życie” [LIST DO REDAKCJI]
Gdyby chociaż przynosił jakieś sensowne pieniądze do domu, odpuściłabym. A tak, co ja mam z niego za pożytek?
Szanowna Redakcjo, niedawno przeczytałam na Waszych łamach list od kobiety, której mąż zarabia bardzo dużo, napisała, że 12 tysięcy, i nie musi już opiekować się dzieckiem. A co ja mam powiedzieć, jeśli mój mąż ani nie zarabia, ani nie pomaga przy dziecku?
Gdyby chociaż wziął Marcelka na spacer
Ludzie śmieją się, że nawet jak ojciec zarabia takie krocie, to i tak powinien dziecko zabawiać po pracy, a nie odpoczywać. A ja zgadzam się z autorką tamtego listu, rozumiem, że ona mu odpuszcza i przymyka oko. Szczerze mówiąc, też bym tak robiła, no ale ja nie mam tak dobrze.
Mój mąż nie jest zbyt pracowity, robi, co musi, i najchętniej resztę dnia przeleżałby na kanapie. Co to w dzisiejszych czasach jest najniższa krajowa? Jaki byt zapewnia rodzinie? Mieszkamy w małej wiosce, pracy tu za bardzo nie ma, ale jemu nawet nie chce się starać. Żyjemy marnie, od pierwszego do pierwszego.
Smutno na to wszystko patrzeć, a już tym bardziej, jak nasz Marcelek zabiega o jego uwagę, wchodzi ojcu na kolana, zaczepia, a tata mówi, że jest zmęczony. To takie przykre, kiedy dziecko płacze, prosi o pomoc w lekcjach, a tata ciągle go odpycha. Parę razy w życiu może wziął Marcelka na spacer albo na placyk. Może nie bolałoby to tak bardzo, gdyby przynajmniej mąż pieniądze godziwe zapewnił rodzinie i swojemu synkowi. A on woli włączyć telewizor, odpalić telefon albo iść spać.
Może to dziwnie zabrzmi, ale marzę o takiej sytuacji, jaką opisała autorka tamtego listu, żeby mąż się wziął za robotę, zaczął porządnie zarabiać i naprawdę ze zmęczenia nie miał czasu dla naszego dziecka. Mógłby nawet późno wracać do domu, wybaczyłabym, usprawiedliwiła. Wtedy bym to po prostu rozumiała i łatwiej byłoby wytłumaczyć dziecku, że tatuś jest wyczerpany, bo przynosi pieniążki dla nas. A tak to ja nie wiem, co mam Marcelkowi mówić. On teraz jeszcze niewiele rozumie, ale przecież za kilka lat zobaczy, że nic od ojca nie ma. Naprawdę czuję, że przegrałam życie.
Joanna
Od Redakcji: Jeśli chcesz się podzielić swoją historią, napisz do nas: redakcja@mamotoja.pl. Czytamy wszystkie listy i zastrzegamy prawo do wyboru najciekawszych oraz do ich redagowania lub skracania.
Zobacz też:
- "Przestałam zapraszać do siebie znajomych z dziećmi. Wystarczy, że raz bachory zdemolowały mi mieszkanie"
- "Zażądałem rozwodu, bo żona nie chce pracować. Przez jej lenistwo prawie nie widuję dziecka"
- "Przypadkiem usłyszałam, jak dziecko zwraca się do matki. Ja nigdy nie dałabym sobie tak wejść na głowę"