„Mój brat twierdzi, że kłamie, bo nie chce stracić córki. A ja boję się, że to on odpowiada za zniknięcie Joanny”
Marzę o tym, żeby cofnąć czas i nigdy nie zobaczyć tego nagrania. Od tamtej pory, od kiedy rozpoznałam osobę na wideo, nie mogę zaznać spokoju...
- redakcja mamotoja.pl
Iza zaprosiła mnie na obiad i zmusiłam się, żeby nie odrzucić zaproszenia. Od tamtego dnia czułam się okropnie w jej towarzystwie, miałam wrażenie, że czyta mi w myślach i w końcu odkryje, że ją okłamuję i kryję Marcina. Najchętniej unikałabym jej do końca życia, ale przecież dopiero to byłoby podejrzane. Udałam więc, że cieszę się z zaproszenia i pojechałam do brata oraz jego rodziny na pieczonego kurczaka.
To była koszmarna sprawa. Kilka tygodni wcześniej zaginęła koleżanka z pracy brata. Dowiedziałam się o tym właściwie przez przypadek, bo akurat kiedy odwiedzałam ukochaną bratanicę, Marcin drukował ulotki o zaginionej Joannie.
– Kto to? – zainteresowałam się.
– Dziewczyna z naszej kafejki na dole – wyjaśnił, wciskając „drukuj”. – Wyszła z pracy do domu trzy dni temu i nie ma z nią kontaktu. Rozwieszamy plakaty i roznosimy ulotki po okolicznych sklepach.
Pamiętam, że wtedy pomyślałam, iż ta Joanna na pewno się znajdzie. Ludzie nie giną ot tak, bez śladu. Przez kilka kolejnych tygodni zapomniałam o sprawie i nawet o nią nie zapytałam. To był ciężki okres dla całej naszej rodziny, mama otrzymała poważną diagnozę, ja płakałam, Marcin rozpaczliwie szukał rozwiązania, Iza próbowała pomóc. Chyba tylko trzyletnia Łucja nie była wiecznie przybita i przerażona przyszłością.
– Nie wiem, co bym zrobił, gdyby nie ona – mówił o córce brat. – Wszystko się sypie, mama pewnie nie dożyje świąt, między mną a Izą nie jest najlepiej, ale Łucja… Boże, to jedyne, co mi się w życiu udało!
Wiedziałam, że brat uwielbia córkę. Nie była jego jedynym dzieckiem. Miał syna z poprzedniego związku, ale jego była partnerka zrobiła wszystko, żeby przeciąć ich więź.
Brat latami walczył o prawo do widywania Mateusza, ale w końcu poddał się, kiedy jego eks wyprowadziła się pod nieznany adres. Wiedział, że nawet gdyby jakoś odnalazł ją i ich dziecko, to Mateusz raczej nie wpadłby mu stęskniony w ramiona.
Zmartwiły mnie problemy małżeńskie Marcina
To dlatego kiedy Iza zaszła w ciążę, natychmiast się jej oświadczył. Dał jej ślub, o jakim marzy każda dziewczyna, i przepisał na nią połowę majątku. Jasne, kochał ją, ale wiedziałam też, że straszliwie się bał. O to, że kiedy między nimi coś się popsuje, kolejna kobieta zabierze mu kolejne dziecko. A Łucja była jego Perełką, Księżniczką i bez przesady można było powiedzieć, że mój brat nigdy nikogo tak nie kochał jak jej. To dlatego nadstawiłam uszu, kiedy wspomniał o problemach w małżeństwie.
– Coś poważnego? – zapytałam z niepokojem.
– Nie, chyba normalne problemy par – westchnął. – Nie martw się, wiesz, że zrobię wszystko, żeby nie stało się nic złego.
Wiedział, że ja też ciężko przeżyłam jego wojnę z poprzednią dziewczyną. Jej oskarżenia o zdrady i przemoc, jej obrzydliwe kłamstwa w sądzie, kiedy próbowała pozbawić go praw rodzicielskich, jej próby zmanipulowania mnie i nastawienia przeciwko bratu, żeby tylko ugrać jak najwyższe alimenty.
To była trauma nie tylko dla niego, dla mnie też. No a potem ja także straciłam kogoś bliskiego. Kochałam Mateusza i tęskniłam za nim, kiedy ta wariatka nam go odebrała. Ale to nie tak, że Marcin był niewinną ofiarą. On też miał za uszami i kiedy żenił się z Izą, powiedziałam mu, że tym razem ma tego nie spieprzyć. Iza miała być z nim szczęśliwa, a Łucja miała być naszym rodzinnym Słoneczkiem. Przez prawie cztery lata wszystko szło dobrze, aż wydarzyło się to nieszczęście…
Bo zaginiona dziewczyna z pracy Marcina została odnaleziona.
Martwa.
Był przerażony. Przyznał się do zdrady żony
Wypadki nagle wtedy przyspieszyły i poczułam się jak na jakiejś piekielnej kolejce górskiej. Najpierw Marcin wyznał mi prawdę, która mną wstrząsnęła.
– Znałem ją – powiedział, siedząc na taborecie w mojej kuchni i zaciskając nerwowo dłonie. – Dobrze ją znałem… Właściwie to… Jakiś rok temu… cholera, Paulina, jestem kretynem! Kretynem i sukinsynem! Ale to był tylko jeden raz! Byłem wściekły na Izę, a ona była taka miła… Widziała, że byłem przybity, dała mi darmową kawę…
Zrozumiałam, co chciał powiedzieć. Zdradził Izę z tą kobietą, której ciało właśnie znaleziono. Nieważne, czy raz, czy wiele razy, nieważne, rok wcześniej czy dzień przed zaginięciem – policja i tak się nim zainteresowała. A on będzie musiał w końcu powiedzieć żonie dlaczego.
– Nie mogę tego zrobić! – był zrozpaczony. – Iza odejdzie i zabierze Łucję! Co mam zrobić, żeby nie dowiedziała się o Aśce?
Jako starsza siostra zawsze pomagałam mu rozwiązywać problemy. Najpierw więc go ochrzaniłam, a potem zapytałam, czy policja wie o jego romansie z Joanną. Powiedział, że jeszcze nie, ale to kwestia czasu. Joanna pewnie komuś o tym powiedziała.
Okazało się, że miał rację: policjanci szybko się dowiedzieli, że przespał się z kobietą, której ciało znaleziono w zamkniętym od miesięcy hoteliku, który zbankrutował po pandemii. Przyczyną śmierci było ponoć przedawkowanie leków nasennych, co wskazywało na samobójstwo. Inne szczegóły też się zgadzały z tą teorią: udanie się w odosobnione miejsce, fakt, że dziewczyna leczyła się z powodu depresji. Listu pożegnalnego nie było, ale nie było też motywu zbrodni.
Aż do momentu, kiedy policja odkryła, że zmarła miała romanse z wieloma pracownikami wieżowca, w którym mieściła się jej kafeteria. W tym z moim bratem.
– Przesłuchują wszystkich, którzy ją znali, nawet kobiety – powiedział Marcin. – Policja jest u nas codziennie. Wiem z przecieków, że nie ma dowodów, że ktoś jej podał te leki na siłę, ale sprawdzają każdą możliwość. Moim zdaniem, ona po prostu nie wytrzymała. Nie znałem jej tak dobrze, ale… – zawahał się, jakby nie chciał źle mówić o zmarłej, ale się przemógł. – Ona była taka rozrywkowa. No wiesz, kolczyk w nosie, niebieskie włosy, ogólnie lubiła przygody. I facetów w garniturach. Nie zgrywała trudnej do zdobycia, że tak powiem, dużo się śmiała, flirtowała z każdym. Ale sądzę, że tak naprawdę była bardzo samotna…
Miał obsesję, że może stracić córkę
Mówił też o tym, że faceci w biurze o niej plotkowali. Była ładna, lekko egzotyczna, no i miała opinię otwartej. Wstydził się tego strasznie, ale sam uległ jej urokowi i skorzystał z okazji na niezobowiązujący seks, kiedy w jego małżeństwie źle się działo.
A teraz dziewczyna była martwa, a on znalazł się w kręgu zainteresowania policji.
– Mam wrażenie, że bardziej niż oskarżeniem o morderstwo przejmujesz się tym, że Iza się dowie o twoim skoku w bok – powiedziałam, kiedy powiadomił mnie, że policja ma jakiś kluczowy dowód i ponownie wszystkich przesłuchują.
– Bo tak jest – potwierdził. – Nie zabiłem jej, w ogóle pewnie nikt jej nie zabił, ale zdradziłem żonę…
Był autentycznie przerażony, że Iza się o tym dowie. Ciągle mówił o tym, że nie zniesie życia bez Łucji. Miłość do córki i strach, że ją straci, zaczęły przypominać obsesję. Musiałam więc przysiąc mu, że nigdy nikomu nie zdradzę jego tajemnicy. Iza nie mogła się dowiedzieć o zdradzie. Już i tak sytuacja między nimi była napięta.
– Co to za dowód? – zapytałam.
– Mają mi go pokazać podczas kolejnego przesłuchania. Na razie mam status świadka, ciągle szukają podejrzanego, ale wygląda na to, że skłaniają się ku wersji z zabójstwem. Słuchaj, pojedziesz ze mną na komendę? Powiedzieli, że mogę być z kimś bliskim.
Zgodziłam się, chociaż ta sprawa przyprawiała mnie o ciarki.
Na posterunku pokazali nam nagranie z kamery
Dowodem okazało się nagranie z monitoringu z budynku naprzeciwko nieczynnego hoteliku. Było niewyraźne, ziarniste, ale policja chciała wiedzieć, czy Marcin rozpoznaje osobę na nim. To mógł być ktoś z jego współpracowników. Nie powiedzieli tego wprost, ale wyglądało na to, że oglądaliśmy czarno-biały film, na którym widać było ofiarę i jej mordercę.
– Nie, to za daleko – powiedział brat, kiedy wideo się skończyło. Widać było na nim otwarte okno, a w pokoju postać mężczyzny nachylającą się nad kimś leżącym na łóżku. Mężczyzna ukucnął przy leżącej osobie, a potem położył dłoń na jej czole, jakby sprawdzał temperaturę albo błogosławił. Nie pytałam, bo pewnie i tak by nie odpowiedzieli, ale wiedziałam, że skoro ktoś był przy tej nieszczęsnej dziewczynie, kiedy leżała na łóżku, na którym potem znaleziono ją martwą, to mógł jej pomóc zażyć śmiertelną dawkę leków. Ustalenie, kim była ta osoba, musiało być kluczowe dla śledztwa.
– Znasz ten hotel? – zapytałam brata, kiedy wyszliśmy. Po jego milczeniu odgadłam, że tak.
– Miała klucze, nie wiem skąd. Tam się spotkaliśmy… wtedy. Pewnie spotykała się tam też z innymi… – odparł cicho.
Dwa tygodnie później podejrzenia skierowano na szefa Joanny. Ponoć sekcja wykazała, że zaszła z nim w ciążę, a on był żonaty. Miał motyw, sposobność i żadnego alibi. Oczywiście zaprzeczał, że ją zabił, ale policja właściwie miała swojego sprawcę, skazanie go było kwestią czasu.
Przyszłam do Marcina i Izy na ten obiad i próbowałam zachowywać się naturalnie, ale wciąż nie mogłam patrzeć Izie w oczy. Wręcz bałam się, że wyczyta w moich myślach prawdę i przeze mnie rzuci Marcina, a potem ucieknie z Łucją jak jego eks.
W jednej chwili poznałam postać z nagrania wideo
Tamtego popołudnia Łucja po obiedzie zasnęła na kanapie i Marcin nachylił się nad nią, by ją przykryć. Nagle poczułam, że robi mi się słabo i niedobrze.
Zobaczyłam, jak mój brat kuca, a potem kładzie czułym gestem dłoń na czole córeczki, jakby jej sprawdzał temperaturę albo błogosławił małą. Ja już to widziałam. Identyczny gest, identyczne ukucnięcie i bujanie się na piętach, ten sam sposób wstawania…
Do tej pory nie powiedziałam mu, że wiem. Był tam z Joanną. To on był na filmie z monitoringu, ale nagranie było zbyt słabej jakości, by go rozpoznać.
Tylko ktoś, kto skojarzył jego sposób poruszania się i charakterystyczne gesty, jak ja, mógł połączyć Marcina z postacią na wideo.
Nie wiem, czy ją zabił. Nie wiadomo, czy ktokolwiek to zrobił.
Może naprawdę dziewczyna miała problemy osobiste i postanowiła ze sobą skończyć w miejscu, do którego zapraszała potajemnie kolejnych kochanków. Może przeraziła ją wieść o ciąży z szefem, a może kochała się w nim beznadziejnie, a on ją odrzucił, chociaż miała urodzić jego dziecko?
Facet ma nielekko, jego żona na bank się dowiedziała o jego niewierności, a teraz musi jeszcze udowodnić, że nie jest mordercą ani nie nakłaniał nikogo do samobójstwa.
Iza nic nie wie. Marcin staje na rzęsach, żeby jego żona była zadowolona.
Widzę jego determinację, by utrzymać rodzinę w całości i… to właśnie najbardziej mnie przeraża. Bo czy ktoś, kto tak paranoidalnie boi się, że straci żonę i córkę, nie miałby doskonałego motywu, by zamknąć usta byłej kochance…?
A może tak naprawdę nie znam swojego brata?
Ze strzępów informacji o Joannie wiem, że była ekscentryczna i nieobliczalna. Może zagroziła Marcinowi, że powie Izie o ich romansie? Może to nie był jednorazowy skok w bok, tylko dłuższa relacja? Może naprawdę bał się, że narobi mu problemów?
Muszę teraz udawać nie tylko przed Izą, ale i przed samą sobą, że o niczym nie wiem. A także przed… Marcinem.
Bo coś mi mówi, że nie powinnam się przyznawać, że rozpoznałam go na nagraniu.
To dziwne, ale nagle przypomniały mi się wszystkie oskarżenia byłej brata o kłamstwa,
manipulacje, zdrady i przemoc. Ciągle dźwięczą mi w głowie. Wtedy uważałam, że to wariatka, która ze złośliwości chce mu odebrać prawa rodzicielskie, ale jeśli tak, to dlaczego zniknęła na dobre i nie zależy jej nawet na alimentach na dziecko?
Nie umiem jeszcze nawet dopuścić do siebie myśli, że wcale nie była wariatką. Bo bardzo kocham brata, ale czy tak naprawdę go znam?
Muszę przed nimi udawać, że wszystko w porządku…
Wciąż nie wiem, co zrobić. Wyczytałam, że jako jego siostra nie miałabym obowiązku zeznawania przeciwko niemu, więc po co w ogóle zgłaszać policji, co mi się wydaje? No i to przecież o niczym nie świadczy.
Nawet jeśli tam był z Joanną, to wciąż nie wiadomo, czy wzięła leki z własnej woli czy ktoś jej pomógł.
Może po prostu się z nią spotkał, a teraz z oczywistych przyczyn woli o tym nie wspominać, bo stałby się z miejsca głównym podejrzanym?
Jadam więc obiady ugotowane przez bratową, bawię się z moją cudowną bratanicą i myślę, że ode mnie zależy przyszłość całej naszej rodziny. Ode mnie i od policji, bo przecież to ich praca, by dowiedzieć się, co się naprawdę wydarzyło, prawda?
Iza chce mi wyprawić przyjęcie urodzinowe, cieszy się, że będzie mogła nagotować potraw i upiec tort. Marcin namawia mnie, żebym się zgodziła i pyta, jaki chcę dostać prezent.
Mam ochotę powiedzieć mu, że dar amnezji. Że tak naprawdę najbardziej na świecie chciałabym zapomnieć, co widziałam na tamtym wideo. Ale zamiast tego mówię, że bilet na jakiś fajny koncert. I dalej udaję, że wszystko jest dobrze…
Natalia
Zobacz także:
- „Mariusz był biedny, a jego mama leżała w szpitalu. Chciał ukraść pieniądze z kościoła, ale przyłapał go ksiądz. Nie odpuścił mimo błagań chłopca…”
- „Miałam umowę z mężem, że nie będę wychowywać córki w wierze. Nie dotrzymałam obietnicy, a potem wydarzyło się najgorsze…”
- „Kiedy okazało się, że Hani został rok życia, postanowiłem, że ją poślubię i adoptuję jej córkę. One nie miały nikogo poza mną”