Nauczanie zdalne
Adobe Stock, JenkoAtaman
Newsy

„Nauczyciele na zdalnym nauczaniu przerzucili CAŁĄ robotę na rodziców. Niczego nie tłumaczyli, tylko wysyłali zadania. Zajmowało mi to cały dzień”

Na skrzynkę mailową zaczęły przychodzić wiadomości od nauczycieli. Że moje dzieci źle rozwiązują zadania, nie wypełniają prawidłowo ćwiczeń. I że moim obowiązkiem jest dopilnować, by realizowały program szkolny. Moim?! To chyba żart.

Jestem samotną matką z dwójką dzieci. Od czasu wprowadzenia domowych lekcji działam na dwóch, a właściwie trzech etatach. Moja praca, ich zadania i tak dalej. Przez kilka tygodni jakimś cudem to znosiłam. W końcu miałam dość!

Kłopoty z całą tą nową rzeczywistością zaczęły się już na początku. Zorientowałam się, że w naszym domu brakuje sprzętu.

W normalnej rzeczywistości jeden laptop nam wystarczał

A tu nagle okazało się, że potrzebne są trzy. I do tego drukarka! Jeden, dla siebie, pożyczyłam z biura. Ale to ciągle było mało. Z szaleństwem w oczach obdzwaniałam rodzinę i znajomych w poszukiwaniu jakiegoś sprzętu. Nikt nie mógł mi pomóc, bo wszyscy byli w podobnej sytuacji.

Koniec końców postanowiłam, że domowy komputer zajmie córka. A synowi na czas nauki odstąpię swój służbowy. Kiedy będę pracować? Wtedy jeszcze o tym nie myślałam. Sen z powiek spędzało mi pytanie, jak odnajdę się w tej nowej, trudnej rzeczywistości.

No i kupno drukarki. Poszły na to wszystkie zaskórniaki, które miałam schowane na wszelki wypadek.

Pierwsze dwa tygodnie jakoś przetrwałam

Bartek i Asia dostawali od nauczycieli materiały powtórkowe, więc jakoś sobie radzili. Owszem, musiałam pilnować, żeby w ogóle zajrzeli do zadań, ale poza tym nie miałam z nimi żadnych większych kłopotów. Trochę marudzili, bo trudno było się im skoncentrować, ale robili, co do nich należało.

A potem wychodzili na rowery lub do parku. Wtedy jeszcze wolno im było wyjść. Gdy ich nie było, mogłam zająć się pracą. Pracuję w ubezpieczeniach, więc roboty mi nie brakowało. Ludzie dzwonili i ubezpieczali się na potęgę. Głównie na życie. Wiem, że to dziwnie zabrzmi, ale cieszyłam się.

Moje wynagrodzenie zależy w dużej mierze od liczby zawartych umów. Im więcej, tym pensja wyższa. A w mojej sytuacji każdy grosz się liczy, bo mój były mąż właściwie nie płaci alimentów. Przyśle czasem sto złotych albo dwieście i czuje się rozgrzeszony. Komornik, który miał egzekwować pieniądze, też.

Na wszystko sama muszę zarobić…

W miarę spokojne dni minęły, gdy na górze wymyślono, że wszystkie dzieci mają realizować normalny plan lekcji. Aby nie miały zaległości. No i zaczął się horror. Większość nauczycieli Bartka i Asi ograniczała się jedynie do wysyłania mailem kolejnych zadań do zrobienia i stron w podręcznikach do przeczytania.

Trzydzieści stron od tego, dwadzieścia od następnego. A kolejnego piętnaście ćwiczeń. Wirtualny wykład? Codzienny kontakt z nauczycielem przez internet? W innych szkołach może tak, ale w tej, do której chodzą moje dzieci, o czymś takim w ogóle nie było mowy.

Dzwoniłam do dyrektorki, pytałam, dlaczego przerzuca się cały ciężar nauczania na rodziców, przekonywałam, że to nie w porządku. Odparła, że bardzo jej przykro, ale ani szkoła, ani nauczyciele nie są przygotowani do pracy w nowych warunkach.

Ale ona stara się, żeby to zmienić. Kiedy będzie widać efekty? Pewnie już wkrótce.

Postanowiłam być cierpliwa

Pomyślałam, że nie ma się co wściekać, że ją też postawiono pod ścianą. Tak jak mnie. Każdego dnia wstawałam więc bladym świtem, doprowadzałam mieszkanie do porządku, szykowałam śniadanie i siadałam do lekcji z dziećmi. Najpierw z Bartkiem, potem z Asią. Tłumaczyłam najlepiej, jak umiałam, rozwiązywałam testy i zadania. I z przerażeniem dostrzegłam, że zajmuje mi to prawie cały dzień.

Najgorsze było to, że nie ze wszystkim sobie radziłam. Jestem humanistką, więc nigdy nie czułam się dobrze w matematyce. A tu nagle u Asi jakieś dziwne równania. A do tego jeszcze fizyka i chemia...

„Mamo, nie rozumiem, mamo, nie rozumiem” – powtarzała córka.

A ja bezradnie rozkładałam ręce. Nie jestem przecież alfą i omegą.

Liczyłam, że może emerytowany nauczyciel z parteru mi pomoże

Zawsze był życzliwy. Ale starszy pan zamknął się w domu na cztery spusty. I wcale mu się nie dziwiłam. W telewizji trąbiono, że dzieci mogą przechodzić chorobę bezobjawowo i zarażać słabszych i schorowanych. Bał się mojej Asi. Mijały kolejne dni. W szkole nic się nie zmieniało.

Nauczyciele nadal ograniczali się głównie do wysyłania mailem zadań do samodzielnego rozwiązywania. I żądali, żeby je do nich odesłać. Najpóźniej następnego poranka.

Od znajomych słyszałam, że w szkołach ich dzieci jest trochę lepiej, że nauczyciele przysyłają filmiki instruktażowe, łączą się z uczniami online. Starają się pomagać. Tymczasem u nas nic takiego się nie działo. Razem z Asią i Bartkiem jakoś to wszystko ogarniałam, ale płaciłam za to ogromną cenę.

Czułam się coraz bardziej sfrustrowana i zmęczona

Lekcje z dziećmi sprawiły, że praktycznie nie miałam czasu na nic innego. A zwłaszcza na pracę. Gdy dzwonili klienci, mówiłam, że skontaktuje się z nimi później. I tak robiłam. Siadałam do rozmów i papierów późnym wieczorem, kiedy syn i córka już poszli spać. A i tak robiłam połowę tego, co wcześniej.

Raz, że niektórzy klienci nie mieli ochoty na nocne rozmowy, dwa, na więcej nie miałam siły. Żeby dalej funkcjonować, musiałam się przecież położyć, choćby na trzy godziny. Szefowa od razu to zauważyła.

Usłyszałam przez telefon, że jak nie wezmę się uczciwie do pracy, to przestanie mi płacić

I poszuka na moje miejsce kogoś, kto nie będzie miał na głowie dodatkowych obowiązków. Tak się przestraszyłam, że aż się popłakałam. W głowie kołatała mi się tylko jedna myśl: że nie będę miała z czego zapłacić rachunków, kupić jedzenia. I wylądujemy wszyscy na bruku.

Tego bałam się jeszcze bardziej niż tego cholernego wirusa. To właśnie wtedy postanowiłam, że na pierwszym miejscu postawię obowiązki służbowe. Powiedziałam dzieciom, że muszą same odrabiać lekcje. I podzielić się jakoś jednym komputerem. Nie byli zachwyceni, ale obiecali, że spróbują.

Znowu minęło kilka dni. Zamknięta w sypialni nadrabiałam zaległości w pracy. A w przerwach sprzątałam mieszkanie, gotowałam posiłki, chodziłam do sklepu.

Tymczasem Bartek i Asia próbowali samodzielnie przebrnąć przez ogrom materiału, który przysyłali nauczyciele. I oczywiście im to nie wychodziło. Na efekty nie trzeba było długo czekać.

Na skrzynkę mailową zaczęły przychodzić wiadomości od nauczycieli

Że moje dzieci źle rozwiązują zadania, nie wypełniają prawidłowo ćwiczeń. I że moim obowiązkiem jest dopilnować, by realizowały program szkolny. Gdy to czytałam, wszystko się we mnie gotowało, ale starałam się trzymać nerwy na wodzy.

Odpisywałam więc tylko, że aby żyć, muszę zająć się swoją pracą. I nie mam czasu wyręczać ich w obowiązkach. Miałam nadzieję, że to rozumieją. Okazało się, że nie.

To było na dwa dni przed Świętami Wielkanocnymi. Wróciłam do domu zła jak osa, bo stałam przed sklepem bez mała trzy godziny, żeby zrobić zakupy. Ledwie weszłam do domu, przybiegła do mnie z płaczem Asia i łkając, wyznała, że chyba nie zda do następnej klasy. Bo źle odrabia lekcje, nie odsyła wszystkich ćwiczeń i zadań. Zwłaszcza z matematyki. Słuchałam tego, słuchałam i nagle coś we mnie pękło.

– To najwyżej nie zdasz – wzruszyłam ramionami.
– Co, poważnie? – nie dowierzała.
– Jak najbardziej. I daj sobie spokój z tymi lekcjami. Nie chcę, żebyś się denerwowała – odparłam i poszłam do kuchni rozpakować zakupy.

Godzinę później usiadłam do komputera i napisałam maila do dyrektorki szkoły

Oświadczyłam w nim, że moje dzieci nie będą uczestniczyć w tym cyrku pod tytułem zdalne nauczanie. I że wrócą do nauki, kiedy szkoła zostanie otwarta, a lekcje będę się odbywać normalnie, tradycyjnymi metodami. Od tamtego czasu minęło kilkanaście dni.

Moje dzieci nadal siedzą w domu. Nie zaglądają do skrzynki, nie odrabiają zadanych przez nauczycieli lekcji. Zabroniłam im tego. Czas spędzają na grach w planszówki i rozwiązywaniu zadań, które znalazłam im w internecie. Świetnie się przy tym bawią i uczą.

A ja nadal pracuję zdalnie i między rozmowami z klientami gawędzę sobie z dyrektorką szkoły. Ostrzega, że jeśli nie zmienię zdania, to zgłosi w kuratorium, że Asia i Bartek nie realizują obowiązku szkolnego. A niech sobie zgłasza, gdzie chce.

Krystyna, 43 lat

Czytaj także:

  • „Moja 17-letnia córka wpadła. Musieliśmy zająć się wnuczką, bo młoda mama wolała imprezy i alkohol"
  • „Urodziłam dziecko z gwałtu, bo rodzice nie zgodzili się na aborcję. Gdy patrzę na twarz Adrianka, widzę mojego oprawcę"
  • „Na kolanach błagają, by oddać im dzieci. A potem one znów lądują u nas we łzach i siniakach…”
Nasze akcje
częste oddawanie moczu u dziecka
Zakupy
Szukasz najlepszego nocnika dla dziecka? Sprawdź nasz ranking!
Współpraca reklamowa
Kobieta czyta książkę
Zakupy
Tej książce ufają miliony rodziców! Czy masz ją na półce?
Współpraca reklamowa
łojotokowe zapalenie skóry
Pielęgnacja
Test zakończony sukcesem! 99% osób poleca te kosmetyki
Współpraca reklamowa
Polecamy
Porady
Ile dać na Chrzest?
Święta i uroczystości
Ile dać na chrzest w 2024 roku? (ile od dziadków a ile od chrzestnej, chrzestnego i gości) 
Luiza Słuszniak
wierszyki o wiośnie
Gry i zabawy
Wiersze o wiośnie: piękne utwory znanych poetów i krótkie rymowanki dla dzieci
Ewa Janczak-Cwil
cytaty na komunię
Cytaty i przysłowia
Cytaty na komunię świętą: piękne i mądre, Jana Pawła ll, cytaty z Biblii
Joanna Biegaj
Rocznica Komunii Świętej – prezenty
Święta i uroczystości
Rocznica Komunii świętej – co z tortem i prezentami? I czy udział w rocznicy komunii jest obowiązkowy? 
Małgorzata Sztylińska-Kaczyńska
5 dni opieki na dziecko
Prawo i finanse
5 dni opieki nad dzieckiem: od kiedy, ile płatne? Przepisy 2024
Joanna Biegaj
ospa u dziecka a wychodzenie na dwór
Zdrowie
Ospa u dziecka a wychodzenie na dwór: jak długo będziecie w domu? Czy podczas ospy można wychodzić?
Milena Oszczepalińska
chłopiec, dziecko, krzyk, złość
Wychowanie
Agresywne dziecko w przedszkolu: co robić, gdzie zgłosić?
Magdalena Drab
Cytaty na chrzest
Cytaty i przysłowia
Cytaty na chrzest: piękne sentencje i złote myśli z okazji chrzcin
Milena Oszczepalińska
Szkoła w Chmurze: kto może z niej skorzystać?
Edukacja
Szkoła w Chmurze: na czym polega, czy jest legalna i kto może z niej skorzystać?
Małgorzata Sztylińska-Kaczyńska
jak ubierać niemowlę na spacer wiosną
Pielęgnacja
Jak ubierać niemowlę wiosną: w kwietniu, w maju i przy 20 stopniach [LISTA UBRANEK]
Magdalena Drab
Przedszkolaki powinny się bawić, a nie ciągle uczyć
Edukacja
Przedszkolaki coraz częściej potrafią czytać i pisać, ale mają zaburzenia sensoryczne. Gdzie tkwi błąd?
Milena Oszczepalińska
dziecko ciągle choruje
Zdrowie
Dziecko ciągle choruje: nawracające zapalenie oskrzeli i infekcje gardła [CO ROBIĆ?]
Magdalena Drab
Pełne szpitale RSV
Aktualności
Lekarz mówi wprost: dziecko z RSV i z dusznością umrze, jeśli nie trafi do szpitala
Ewa Janczak-Cwil
wpływ telewizji na rozwój dziecka
Wychowanie
Wpływ telewizji na rozwój dziecka – negatywne i pozytywne skutki oglądania telewizji
Aneta Grinberg
morfologia u dzieci
Zdrowie
Morfologia u dzieci – jak czytać wyniki krwi [NORMY]
Ewa Janczak-Cwil
znieczulenie podpajęczynówkowe
Poród naturalny
Znieczulenie podpajęczynówkowe najczęściej stosowane podczas cesarskiego cięcia [zalety i wady]
Agnieszka Majchrzak
Urlop ojcowski
Prawo i finanse
Urlop ojcowski 2024: ile dni i ile płatny? Dokumenty i wniosek o urlop dla ojca
Magdalena Drab
kiedy wkładać dziecku czapkę
Zdrowie
Kiedy wkładać dziecku czapkę? I czy przewianie uszu to mit? [PEDIATRA WYJAŚNIA]
Małgorzata Wódz

Strefa okazji i inspiracji

REKLAMA