„Ojciec zostawił mnie i mamę, gdy byłam malutka. Założył nową rodzinę. Chciałam zemścić się na tym, co kocha – jego nowej córce”
Musiałam się zemścić. A skoro nie mogłam na ojcu, to moim celem stała się jego córka. Ta, której nie porzucił i którą wychował... Chciałam się odegrać za te wszystkie lata, gdy nie było go przy mnie.
- redakcja mamotoja.pl
Siedziałyśmy na skórzanych fotelach w moim gabinecie, a ja ze wszystkich sił starałam się zachować zimną krew i neutralny wyraz twarzy. Była młodsza niż ja, to oczywiste. Sporo mnie kosztowało, żeby ją odnaleźć. Jej firma prosperowała w Londynie, nawiązałam z nią kontakty biznesowe dopiero po kilku miesiącach. Ale było warto. Patrzyłam, jak pociera dłonią policzek, namyślając się nad odpowiedzią. Robiłam podobnie, kiedy nie byłam czegoś pewna. Obie odziedziczyłyśmy ten gest po naszym ojcu. Ta sama krew. Ja wiedziałam, ona – jeszcze nie. Ale to się zmieni, dopilnuję tego.
Ojciec porzucił mamę i mnie, starannie zacierając za sobą ślady. Chciał zniknąć z naszego życia na zawsze, ale mnie nie docenił. Byłam bardzo do niego podobna. Miałam żyłkę do biznesu i skłonność do ryzykownych posunięć. I tak jak on nie liczyłam się z zasadami. Kiedy odkryłam, że alimenty przelewane były z konta założonego na inne nazwisko w angielskim banku, poszłam tym tropem jak ogar. Pomińmy sposoby, dzięki którym domowy adres ojca znalazł się w moim mejlu. Pamiętam tę chwilę. Wpatrywałam się w kilka linijek tekstu, czując, jak wypełnia mnie uczucie triumfu. Pragnęłam zemsty. Nie czułam wyrzutów sumienia. Wyjechał z kraju, zostawiając córkę, jak niepotrzebny przedmiot. Nigdy nie był ciekawy, jaka jestem? Na kogo wyrosłam? Może i dobrze. Gdyby był świadomy, ile cech charakteru po nim odziedziczyłam, wiedziałby, na co mnie stać.
Dokładnie zaplanowałam, jak mogę go skrzywdzić
Od lat prowadziłam z sukcesem własne przedsiębiorstwo handlowe. Wyczucie rynku i niebywały talent do negocjacji sprawiły, że firma kwitła. Nauczyłam się w bezwzględny sposób wykorzystywać słabości biznesowych partnerów. To była gra, która sprawiała mi wiele satysfakcji. Czasem zastanawiałam się, czy ojciec byłby ze mnie dumny? On również działał w tej branży, ale jak zdążyłam sprawdzić, jego firma ostatnio bardzo zmniejszyła obroty. Tym lepiej dla mnie – pomyślałam.
Miałam w głowie misterny plan. Zamierzałam zagrać z ojcem na jego własnym rynku. Analizowałam, czy przejęcie kilku lukratywnych kontraktów zachwieje płynnością finansową tatusia. Powinno się udać, pod warunkiem, że nie ma gdzieś zachomikowanych rezerw, którymi mógłby ratować firmę. Chciałam, żeby zbankrutował. Dla biznesmena z krwi i kości, takiego jak on, byłby to cios w samo serce.
– Uderzę w to, co mu najdroższe – planowałam. – W firmę, którą stworzył od podstaw i która była jego ukochanym dzieckiem.
Jak wszystkie plany i mój miał słaby punkt. W mejlu od mojego tajemniczego, dobrze opłacanego londyńskiego wspólnika, był tylko jeden obrazek: skan fragmentu gazety z nekrologiem. Ojciec. Jego nazwisko, które przybrał w drugim życiu na emigracji. Żegnała go nieutulona w żalu córka Jane.
Miał córkę. Ją potrafił kochać.
Postanowiłam zniszczyć to, co było mu drogie i tak będzie, nie odpuszczę. Najpierw sprawdziłam, kto odziedziczył firmę. No, jasne! Witaj siostrzyczko w świecie rekinów. Zobaczymy, ile jesteś warta.
Krążyłam wokół niej jak pirania. Musiałam zaangażować spory kapitał, żeby sprzątnąć jej sprzed nosa kilka kontraktów. Udało się, ale o mało nie utopiłam własnej firmy. Na chwilę straciłam płynność finansową, na szczęście interesy „przejęte” po tatusiu okazały się całkiem intratne. Zmieniłam trochę plany. Postanowiłam postawić Jane pod ścianą, a następnie wykupić jej firmę, postawić ją na nogi i korzystnie sprzedać.
Oto dlaczego siostra gościła u mnie. Przyszła pora na finał. Negocjowałyśmy cenę przedsiębiorstwa.
Przyglądałam się jej z ciekawością. Nic o niej nie wiedziałam. Czy jest równie twarda i pozbawiona skrupułów, jak ja? Gotowa na wszystko?
Nie robiła takiego wrażenia. Wyglądała na trochę zagubioną i bardzo ostrożną. Jakby czuła niebezpieczeństwo. Musiałam dać jej czas, uśpić czujność, dopiero wtedy mogłam zaatakować. Zaproponowałam kolację.
Okazało się, że to ja jestem nieodrodną córką tatusia
Wieczorny wypad z Jane był bardzo udany. W czasie kolacji była jeszcze trochę sztywna, ale potem rozkręciła się. Byłam ciekawa, czy uda mi się wydobyć z niej cokolwiek o rodzinie, ale nawet po kilku kieliszkach zręcznie omijała temat. Wzbudziła nawet we mnie coś w rodzaju niechętnego podziwu. Nie dało się uniknąć porównań: moja krew! Mnie też niełatwo było podejść. Czułam, że gra, którą rozpoczęłam, wciągnęła mnie bez reszty. Nie żywiłam dla niej ciepłych, siostrzanych uczuć. Stanowiła cel tylko dlatego, że była łącznikiem ze zmarłym ojcem. Jego nie mogłam już dosięgnąć, więc skupiłam cały swój gniew na Jane.
Naprawdę nie wiem, dlaczego zaprosiłam ją do siebie. Jane zachwycała się uprzejmie mieszkaniem, a ja poszłam do kuchni. Zastanawiałam się, jak poprowadzić rozmowę, żeby jak najwięcej z niej wydobyć. Chciałam dowiedzieć się czegoś o ojcu, jaki był, co lubił, z czego się śmiał. Chociaż tyle mi się należało.
Kiedy weszłam do pokoju, Jane stała bez ruchu z fotografią w ręce. Wpatrywała się w stare zdjęcie, które stało na półce z książkami. Mama i ja nad morzem. Miałam wtedy 14 lat, ale pamiętam te wakacje, jakby to było wczoraj. Ostatnie wakacje z mamą. Potem diagnoza i wyrok: stwardnienie rozsiane. Z roku na rok było coraz gorzej, nie mogła chodzić, oddychanie sprawiało jej trudność. Dziś została mi tylko fotografia w ramce, wspomnienie beztroskich chwil.
Jane podniosła na mnie oczy.
– Znam to zdjęcie – powiedziała powoli. – Znalazłam je po śmierci ojca w jego osobistych papierach. Wyjaśnisz mi to?
Miałam niepowtarzalną okazję pozbawienia siostry złudzeń. Wygarnięcia prawdy o jej kochanym tatusiu, ale się powstrzymałam. Co by to dało? Muszę doprowadzić grę do końca, do diabła z sentymentami.
– Niestety, nie potrafię – uśmiechnęłam się rozbrajająco. – To rzeczywiście ciekawe, może nasi rodzice się znali? Oboje już nie żyją, więc nie dojdziemy prawdy.
Jane nie wyglądała na przekonaną, też bym nie była na jej miejscu, ale o nic już nie spytała.
Następnego dnia podjęłyśmy negocjacje w sprawie sprzedaży firmy. Siostra okazała się twardą przeciwniczką. Już prawie straciłam nadzieję, kiedy nagle przystała na moją pierwszą propozycję, wyjątkowo dla niej niekorzystną. Prawnicy zajęli się finalizacją transakcji, a Jane odciągnęła mnie na bok.
– Też po nim odziedziczyłam smykałkę do biznesu, chociaż muszę przyznać, że do pięt ci nie sięgam – powiedziała, a jej słowa zaprawiły goryczą moją radość z osiągniętego celu. Zrozumiałam, że domyśliła się prawdy i oddała mi w ten sposób część należnego po ojcu spadku.
– Jakim był tatą? – spytałam wbrew własnej woli.
– Nieobecnym, wiecznie poza domem. Interesował się tylko rozwojem firmy. Wciąż w górę! Szybciej i lepiej od innych. Tylko to się dla niego liczyło. Rodzina mogła nie istnieć, takim go pamiętam.
– Z nikim się nie liczył, ważne było tylko to, czego on chce – mruknęłam i zamilkłam. Zdałam sobie nagle sprawę, że jestem chyba jego nieodrodną córką.
Kinga
Zobacz także:
- „Mąż wykrzyczał, że nigdy nie chciał się ze mną żenić. Wpadliśmy, więc teściowa i matka go zmusiły – przekupiły go pracą u mojego ojca”
- „Synowa wychowuje mojego wnuka na życiową kalekę. Wszystkiego mu zabrania. Babcia pozwoliła mu się wyszaleć”
- „Była synowa robi wszystko, by wnuki o mnie zapomniały. Na alimenty mojego synka umiała naciągnąć, a mnie mówi, że jej nie szanuję!”