Reklama

Do niedawna Ola była pępkiem świata, wszystko kręciło się wokół niej, rodziców miała na wyłączność. Narodziny Amelki wszystko zmieniły. Nic dziwnego, że jest jej trudno...

Reklama

Na wieść o mojej drugiej ciąży cała rodzina zareagowała entuzjastycznie. No, może prawie cała, bo nasza pięcioletnia Olka wcale się nie ucieszyła. Powiedzieliśmy jej dopiero, gdy byłam w piątym miesiącu. Wolałam się nie spieszyć, bo zanim urodziłam Olę, poroniłam.

Dlatego wcześniej nie przygotowywałam córki na to, że będzie miała rodzeństwo

Bardzo się bałam komplikacji, chociaż mój lekarz był dobrej myśli i zapewniał mnie, że tym razem powinno się obejść bez niespodzianek. Na początku szóstego miesiąca ciąży zaczęłam urządzać pokoik dla maleństwa, które przyjdzie na świat, starając się zaangażować w to Olkę.

– Im bardziej będzie się czuła potrzebna, tym lepiej przyjmie pojawienie się siostrzyczki – powiedziała mi koleżanka, która jest dziecięcym psychologiem. – Zabieraj ją do sklepów, pozwól jej wybierać śpioszki, zabawki. Niech się czuje ważna, będzie w końcu starszą siostrą.

Robiłam, jak radziła mi Renia. Angażowałam Olkę w przygotowania, czytałam jej bajeczki poruszające tematykę ciąży i pojawienia się nowego domownika, dużo z nią rozmawiałam. Byłam pewna, że jest gotowa – jednak jak się okazało, wcale nie była.

Kiedy przywieźliśmy ze szpitala Amelkę, Olka zachwyciła się co prawda siostrzyczką, jednak nie trwało to długo. Mała często płakała, co drażniło starszą córkę.

– Cicho, głupia bekso! – krzyknęła Ola dwa tygodnie później i z całej siły kopnęła w łóżeczko.

Tak się zdenerwowałam, że dałam jej klapsa i to był mój błąd – córka wpadła w histerię i ledwo ją uspokoiłam.

– Nie chcę siostrzyczki! Nie chcę jej, nie chcę! Zabierzcie ją z powrotem do szpitala, jest głupia! – krzyczała.
– Mama wciąż cię kocha, jesteś tak samo ważna, jak ona – tuliłam ją, jednak zdawała się nie słuchać.

Przez resztę dnia była marudna, w końcu zaszyła się u siebie i nie wyściubiła nosa nawet na wieczorynkę. Przy okazji udało mi się podsłuchać, jak opowiada swoim lalkom, że Amelka jest czerwona na buzi i cały czas ryczy. Pewnego dnia zabrałam je obie do parku.

Spacerowałyśmy wokół stawu, a Olka robiła wszystko, aby podnieść mi ciśnienie

Rzucała patykami, kręciła się wokół wózka, głośno krzycząc, choć Amelia właśnie zasnęła, ubrudziła nową spódniczkę.

– Chcesz popchać wózek? – zapytałam.
– Nie! – nadąsała się.
– To może usiądziemy na ławce i poczytam ci bajkę? Amelka śpi, a my mamy czas dla siebie – zaproponowałam.
– Wcale nie masz dla mnie czasu! Zajmujesz się tylko nią! – krzyknęła Ola.
– Kiedy ty się urodziłaś, tak samo zajmowałam się tobą. W domu obejrzymy sobie zdjęcia, dobrze? – powiedziałam.

Nagle mała się obudziła i zaczęła płakać.

– Znowu beczy! – burknęła Olka i rzuciła patykiem, który przeleciał tuż nad wózkiem.
– Olka! – krzyknęłam. – Wiesz, co by było, gdybyś uderzyła dzidziusia w buzię?
– Co? – zapytała z zaciekawieniem.
– Zastanów się, co… – powiedziałam, nachylając się nad wózkiem. – No już, już. Nie płacz – czule przemawiałam do małej, przez chwilę poświęcając jej całą uwagę.

Kiedy obróciłam się do Oli, starszej córki nigdzie nie było

– Ola! – krzyknęłam, rozglądając się nerwowo.

Nie było jej na huśtawkach, nie było nad wodą. W pierwszej chwili przeraziłam się, że wpadła do jeziorka, ale przecież usłyszałabym plusk. W końcu zauważyłam ją przy samym wyjściu z parku – biegła w stronę bramy i ruchliwej ulicy. Alejką przebiegł młody facet w szarym dresie.

– Moja córka! – krzyknęłam. – Czy mógłby pan za nią pobiec?!

Spojrzał na mnie jak na wariatkę, zanim pojął, o co mi chodzi, w końcu jednak rzucił się biegiem w stronę bramy. Pchając wózek, tak szybko jak dałam radę, ruszyłam w tamtą stronę, jednak Ola była już poza parkiem.

Chłopakowi udało się ją złapać, zanim wsiadła do autobusu

Podziękowałam mu, cała roztrzęsiona łapiąc córkę za rękę.

– Gdzieś ty chciała jechać, co? – zapytałam, starając się mówić do córki w miarę spokojnie.
– Do babci. Babcia jeszcze mnie kocha, ty z tatusiem już nie – powiedziała Ola.
– Wiesz, że to nieprawda, córeczko – przytuliłam ją.
– Prawda! – krzyknęła, z niechęcią spoglądając na śpiącą Amelkę. – Czemu nie oddacie jej do szpitala?!
– Co ty wygadujesz?! – straciłam cierpliwość. – Jesteś już dużą dziewczynką, powinnaś zrozumieć. Przecież tyle czasu ci to wszystko tłumaczyłam. To twoja młodsza siostrzyczka, kiedyś będziecie się bardzo kochać!
– Nie chcę jej! – tupnęła Olka.
– Obawiam się, że nie masz wyjścia – powiedziałam.

W mieszkaniu położyłam małą do łóżeczka i zabrałam się za prasowanie. Ola kręciła się przez chwilę przy mnie. W końcu wsunęła sobie do buzi smoczka, którego od jakiegoś czasu znów potrzebowała. Zupełnie jakby chciała dać nam do zrozumienia, że potrzebuje tyle samo uwagi, co niemowlę. Nie miałam pojęcia, czy to normalne...

– Sprawdzisz, co robi mała? – poprosiłam ją. – Jesteś jej starszą siostrą, powinnaś się nią opiekować.
– Nie chcę! – krzyknęła i wyszła.

Przeprasowałam część ubranek i zajrzałam do małej. Spała. Olka bawiła się u siebie. Słyszałam, jak rozmawia z lalkami:

„Amelka jest głupia i brzydka, a mama ją kocha” – paplała.

Nastawiłam pralkę i zadzwoniłam do teściowej. Chciała wpaść do nas w piątek i pomyślałam, że ucieszy się, kiedy potwierdzę spotkanie. Rozmawiałyśmy chwilę. Nie wiem ile, pięć, sześć minut?

Kiedy skończyłam, w mieszkaniu panowała podejrzana cisza

Olka nie gaworzyła już ze swoimi lalkami, z pokoju małej nie dochodził żaden dźwięk. Pchnęłam drzwi. Małej nie było w łóżeczku. Przez kilka sekund stałam jak wmurowana.

– Amelka! – krzyknęłam w końcu.

Drzwi na balkon były otwarte, na zewnątrz była Olka. Stojąc na taborecie, trzymała w ramionach siostrzyczkę. Dziewięć pięter niżej miasto pulsowało letnim skwarem. Zakręciło mi się w głowie.

„Nie panikuj” – powiedziałam sobie.

Olka stała przy barierce, mała ufnie spała w jej ramionach. Podeszłam do nich na palcach, delikatnie biorąc od Olki dziecko. Byłam taka wściekła, że bałam się samej siebie.

– Wyjęłaś ją z łóżeczka?! – krzyknęłam na Olkę.
– Mówiłaś, że mam się nią zajmować – wzruszyła ramionami Olka. – Zabrałaś ją na balkon? Wiesz, że nie możesz sama tam wychodzić! Jak się umawialiśmy?! Tylko z tatusiem i ze mną!
– Chciałam jej pokazać miasto – powiedziała Olka beztrosko.

Przytuliłam ją, z trudem hamując łzy. Nagle zdałam sobie sprawę, że to moja wina.

W końcu Olka to jeszcze dziecko

Skąd mogła wiedzieć, że niemowląt nie można bez opieki dorosłych wyjmować z łóżeczka i zabierać na balkon?

– Nie mogę jej ukarać, bo przecież chyba po raz pierwszy chciała się zająć małą, ale nie mogę jej też pobłażać. Wiesz, jak to się mogło skończyć? – rozpłakałam się, kiedy zadzwoniła moja przyjaciółka.
– Pilnuj jej i nagradzaj każdy pozytywny kontakt z siostrzyczką. W końcu się wam poukłada. Mój Damian też był zazdrosny o Olafa. Raz nawet zastałam go z poduszką na twarzy braciszka – powiedziała Renata.

Wiedziałam, że może być ciężko, ale nie miałam pojęcia, że aż tak.

Daria, lat 33

Czytaj także:

Reklama
  • „Mama bez słowa porzuciła mnie jak bezpańskiego psa. Po latach dowiedziałam się, że uciekła ze swoją wielką miłością”
  • „Przyłapałam syna i jego kolegów na oglądaniu sprośnych zdjęć. Okazało się, że byli na nich rodzice jednego z chłopców”
  • „Z dobrej woli pomogłam synowi przy wychowaniu wnuka. Z czasem stałam się ich służbą, a oni zaczęli mnie wyśmiewać”
Reklama
Reklama
Reklama