Reklama

Piszę do Was, bo dość mam nagonki na matki w domach. Nie pracuję zawodowo, ale mam za to kilka etatów jako matka dwójki maluchów. Nauczyłam się oddzielać rzeczy ważne od mniej ważnych. Zmywanie i prasowanie nie należą do moich priorytetów. Spieranie każdej plamy i zaplatania warkoczy francuskich córkom – też nie.

Reklama

Mój cel – przetrwać

Dziwi mnie szczególnie ocenianie matek przez inne kobiety, często też matki. Nie wierzę, że wszystkie mają błysk w domu i dzieci w spodenkach w kancik. Starsze pokolenie też nie jest lepsze. Nie wiem, może inne kobiety tego nie doświadczają, ale np. moja mama i teściowa prześcigają się w krytykowaniu mojego bałaganu i rozczochranych głów moich córek.

A ja? Mam ważniejsze sprawy na głowie i już dawno przestałam się tym przejmować. Tak, moje pranie będzie wylewać się z kosza na brudy, a moje upaćkane talerze będą zalegać w zlewie. Nie będę spędzać godzin z żelazkiem w ręku i nie będę rwać sobie włosów z głowy, żeby sprać każdą najmniejszą plamkę z sukienek moich dziewczyn. No chyba że nagle w cudowny sposób zyskam kilka wolnych dni. Ale wtedy to raczej sobie odpocznę.

I tak jestem urobiona po pachy, muszę ugotować, nakarmić, uspokoić i pobawić się z dziećmi. Zaplanować, zrobić zakupy, poświęcić córkom uwagę i czas. O ile się nie wali i nie pali, to nikomu nic się nie stanie, jeśli pranie trochę poczeka, a łóżko będzie rozgrzebane przez cały dzień.

Za wszelkie hejtujące komentarze serdecznie dziękuję, ale nie są mi potrzebne.

Hania

Jeśli chcesz się podzielić swoją historią, napisz do nas: redakcja@mamotoja.pl. Czytamy wszystkie listy i zastrzegamy prawo do wyboru najciekawszych oraz do ich redagowania lub skracania.

Zobacz też:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama