Reklama

Wypracowaliśmy sobie taką rutynę, że zaprowadzam Miłoszka do przedszkola na 8, a obieram go po obiadku. Tak jest idealnie, bo dziecko zdąży się trochę pobawić, ale nie zmęczy się za bardzo. Wiem, że inaczej byłby przebodźcowany. Nie wyobrażam sobie trzymać go tam do późnych godzin. A wiem, że niektóre maluszki siedzą biedne w tym przedszkolu do 18.

Reklama

Najpierw dziecko, potem praca

Zaznaczam, że to moja prywatna opinia, a każdy robi, jak uważa. Jednak serce mi się ściska na myśl o tych dzieciach, które rodzice przetrzymują w placówkach po 10 godzin dziennie. To musi być okropne. Nie wierzę, że takie dziecko bawi się cały czas i nie tęskni. Przecież to nie bobasy, na pewno rozumieją, że rodzice mają ważniejsze sprawy od nich.

Miłoszek ma w grupie taką dziewczynkę, codziennie jest w przedszkolu o 7, jak przychodzimy, to już siedzi w kąciku. Spytałam kiedyś pani, to mi powiedziała, że Marcelinka otwiera i zamyka przedszkole. To takie smutne. Gdzie są rodzice?

Proszę, nie zasłaniajcie się pracą. Czas na pracę zawsze się znajdzie, a takie maleńkie dzieci macie tylko teraz. Gdzie tak pędzicie, że na cały dzień chcecie pozbywać się dzieci? Podrzucać je gdzieś, gdzie za wami tęsknią? Przecież chyba wiedzieliście, że jak się ma dziecko, to różne rzeczy trzeba dla niego poświęcić.

Izabela

Od Redakcji: Jeśli chcesz się podzielić swoją historią, napisz do nas: redakcja@mamotoja.pl. Czytamy wszystkie listy i zastrzegamy prawo do wyboru najciekawszych oraz do ich redagowania lub skracania.

Zobacz też:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama