„Gdy pomaga dziecku wiązać buty, tatusiowie i dziadkowie aż siadają na ławeczkach. Jak można się tak ubrać do szkolnej szatni?” [LIST DO REDAKCJI]
Do tej pory to mąż odwoził rano córkę do szkoły. Ostatnio wyjechał na szkolenie i… wreszcie miałam okazję na własne oczy zobaczyć w szatni szkolnej mamę, o której Jacek tyle opowiadał. Tak jak mówił mąż, mężczyźni aż siadają na ławeczkach, żeby podziwiać, kiedy ta pani schyla się, by zawiązać dziecku buty. Część z nich to pewnie przysiada z wrażenia i trudno im się dziwić…
- redakcja mamotoja.pl
Szczerze mówiąc, jak zobaczyłam to, co zobaczyłam, miałam ochotę zaczepić tę mamę. I zapytać o coś w stylu, czy coś jej nie pije z tyłu. Powstrzymałam się. Na drugi dzień też, choć było jeszcze trudniej.
Ona ma całą kolekcję takich legginsów
Po powrocie do domu aż wpisałam w wyszukiwarkę: „legginsy ze szwem marszczenie” i wyskoczyła mi bogata oferta i komentarze zadowolonych klientek. Piszą np., że te legginsy są super wygodne i – cytuję – „to marszczenie robi robotę”.
Jaką robotę?
OK, to są legginsy typu push-up.
Sama mam jedną parę takich. Ale w tych, których chodzi ta mama, przez środek (jeśli wiecie, co mam na myśli) biegnie szew. Właściwie nie biegnie, a się wrzyna. Z samego centrum tego szwu, że się tak wyrażę, gwiaździście rozchodzi się marszczenie. Wygląda to koszmarnie. Ale – z tego, co widziałam po minach mężczyzn w różnym wieku – może się też podobać.
Nazajutrz rano w szatni okazało się, że pani założyła taki sam model legginsów, tylko bardziej kolorowych i połyskujących. Czy muszę pisać, że tatusiowie i dziadkowie nie mogli oderwać od nich wzroku?
W środę znów przyszła w tym modelu legginsów, znów różniły się jedynie kolorami. W czwartek i w piątek – też. Patrząc na nią, mam wrażenie graniczące z pewnością, że robi to wszystko specjalnie. Specjalnie zakłada te legginsy i specjalnie robi różne dziwne pozy.
Czy to tylko jej sprawa?
Dlaczego to robi? Nie wiem. Czy muszę wiedzieć? Nie. Każdy może ubierać się, jak chce. Każdy ma prawo mieć swój styl. Nie przychodzi naga, ani półnaga, ale… Osobiście czuję niesmak.
Kiedy powiedziałam mężowi, że ktoś powinien zwrócić jej uwagę, bo wygląda wulgarnie… obrócił wszystko w żart, mówiąc coś w rodzaju „Weź, bo jeszcze przestanie zakładać te legginsy” i „narobisz sobie wrogów wśród tatusiów”. Dla niego to śmieszne, dla mnie średnio.
Niestety nie znam jeszcze rodziców dzieci z zerówek i nie wiem, czy inne mamy też zauważyły zachowanie tej kobiety. I co o tym sądzą…
Zwrócić jej uwagę?
Delikatnie czy wprost?
Czy porozmawiać z nauczycielką?
Poczekać, aż ktoś inny to załatwi?
Obawiam się, że ta kobieta ma jakiś problem ze sobą i nie wiem, jak zareaguje, a naprawdę ostatnie, czego chcę, to awantura w szatni pełnej dzieci z zerówek.
Sylwia
Jeśli chcesz się podzielić swoją historią, napisz do nas: redakcja@mamotoja.pl. Czytamy wszystkie listy i zastrzegamy prawo do wyboru najciekawszych oraz do ich redagowania lub skracania.
Zobacz też:
- "Co to za wymysł, żeby w 1 klasie pisać sprawdziany i dyktanda, i to na oceny? Dziecko już nienawidzi szkoły"
- "Rodzice mają pretensje do nauczycieli, że ich dzieci mają kiepskie oceny. A do dzieci i siebie - już nie"
- "Córkę pod szkołą zaczepił podejrzany typ. Udawał mojego znajomego. Postanowiłem go odnaleźć"