„Wróciłam do pracy i nie ogarniam. Nie wierzę, że inne matki dają radę bez babć, cateringu i sprzątaczki” [LIST DO REDAKCJI]
Zaczynam żałować, że wróciłam na etat. Mam swoje przyzwyczajenia, zajęcia, pasje, dom się sam też nie ogarnie. A teraz moje życie to jakiś kołowrotek.
- redakcja mamotoja.pl
Szanowna Redakcjo, jestem mamą dwójki dzieci. Starszy ma 5 lat, młodsza poszła właśnie do żłobka. Od miesiąca znów pracuję zawodowo i nie wiem, jak mam ogarnąć życie.
Nie chcę się zaharować
Szczerze mówiąc, to siedzenie z dziećmi w domu bardzo mi pasowało. I wcale nie było to siedzenie, bo wiadomo, ile rzeczy trzeba robić przy dzieciach. Lubię ugotować naprawdę dobry obiad, upiec ciasto, lubię jak w domu lśni. Na to potrzeba czasu. No i jeszcze z dziećmi się pobawić, ładnie wszystko poprasować, znaleźć czas na rower, spacer, spotkanie z przyjaciółką... Tak wyglądało wcześniej moje życie i to było OK.
Nie zarabiałam, to fakt, ale od czego mam męża? Podział obowiązków musi być.
Tak naprawdę do pracy wróciłam za namową mamy. Ona się strasznie martwiła, że nie mam własnych pieniędzy, że wszystko może się wydarzyć i powinnam pomyśleć o swojej przyszłości. Tzn. o oszczędnościach na czarną godzinę i emeryturze. No i jeszcze że powinnam czymś głowę zająć, a nie tylko dom i dzieci... Nakładała mi tego do głowy, więc jak moja Nelka poszła do żłobka, zdecydowałam się wrócić do biura.
Mam dosyć monotonną pracę, nudzi mnie to wszystko, a jeszcze ciągle ktoś czegoś chce ode mnie i się stresuję.
Do tego moje życie zmieniło się w jakiś koszmarny pościg. Rano muszę odstawić dzieci do żłobka i przedszkola, wcześniej ich wyszykować i siebie do pracy też. Mąż wychodzi o 5 rano, a wraca często wieczorami, więc wszystko spada na mnie. Normalnie mogłam potem wrócić sobie spokojnie do domku, wypić kawkę i zaplanować dzień, a teraz lecę na złamanie karku do biura.
Wracam po 17, po drodze szybko odebrać dzieci, nie ma obiadu, jemy byle co. Nic nie zrobione, brudy wylewają się z kosza, ja zmęczona, a tu jeszcze trzeba zabawiać dzieci. Szybka kąpiel, szybka kolacja, usypianie i wtedy to już padam na twarz.
Gdzie czas na moje hobby, ruch na powietrzu, pogaduszki z koleżanką, spokojne gotowanie, sprzątanie, sen?
Naprawdę nie wierzę, że inne matki dają radę bez pomocy babć, teściowych, że nie zamawiają cateringów, tylko codziennie po pracy gotują 3-daniowy obiad. I że wszystko w domu błyszczy bez pomocy sprzątaczki albo chociaż niani. Nie chcę się tak zaharowywać i niewiele z tego mieć.
My nie mamy babć na każde zawołanie, nie zarabiam na razie tyle, żeby zatrudniać kogoś do pomocy albo chociaż skorzystać z gotowych posiłków. Mąż pracuje w nieregularnych godzinach, więc ja oprócz etatu muszę jeszcze ogarnąć całą dzieciowo-domową resztę. No nie da się!
Chyba jednak zrezygnuję, wolę spokojne życie.
Daria
Jeśli chcesz się podzielić swoją historią, napisz do nas: redakcja@mamotoja.pl. Czytamy wszystkie listy i zastrzegamy prawo do wyboru najciekawszych oraz do ich redagowania lub skracania.
Zobacz też: